niedziela, 5 lipca 2015

Rozdział 14 "Znów przegrała z tą wredna fretką."

Rozdział 14
-Na Merlina, gdzie ona jest?! – denerwowała się Gryfonka, wyrzucając kolejne ubrania z kufra.
Sypialnia dziewczyny wyglądała, jakby przeszło przez nią stado trolli. Na podłodze walały się bluzki, szaty, pióra, pergaminy. Szkarłatna pościel z godłem Gryffindoru  leżała zwinięta w rulon w rogu pokoju. Dosłownie wszystko było w nieładzie. A w szczególności włosy sprawczyni tego bałaganu. Hermiona krzątała się nerwowa po pokoju w zielonych szortach i szarej bluzce, mimo że śniadanie w Wielkiej Sali odbywało się za niecałe 10 minut. Właśnie leżała na podłodze, zaglądając pod łóżko, gdy do pokoju weszli jej przyjaciele.
-Rany, Hermiona. Co się stało? – oczy Ginny wyglądały jak dwa galeony.
Gryfoni stanęli zszokowani w drzwiach. Jeszcze nigdy nie widzieli Hermiony Granger w takim stanie.
- Zniknęła! – brązowowłosa na sekundę podniosła na nich wzrok, po czym zaczęła zbierać części swojej garderoby z nadzieją, że pod nimi znajdzie swój skarb.
- Hermiona, co zniknęło? – zaniepokoił się Harry.
- Moja różdżka! – warknęła. – Jeszcze wczoraj wieczorem tu była.
 - Chodź na śniadanie, zjemy coś, a potem razem poszukamy – zaproponował Harry, podając dziewczynie rękę.
- Nie ma mowy, nigdzie się bez niej nie ruszam – zignorowała dłoń chłopaka i zaczęła przeczesywać kołdrę.
Ginny i Harry wymienili wymowne spojrzenia. Hermiona była chyba najbardziej upartą osobą jaką znali. Niestety, niejednokrotnie się o tym przekonali. Chociażby w zeszłe wakacje. Całą czwórką, polecieli do Włoch, aby zwiedzić Rzym. Jadąc do muzeum, zgubili mapę. Wydawało się, że każdy zapamiętał trasę, ale w praktyce okazało się inaczej. Już na pierwszym skrzyżowaniu rozpętała się żarliwa kłótnia o drogę. Weasley’owie byli pewni, że prawidłowa droga prowadzi w prawo, Potter, że w lewo, a Miona, że prosto. Gdy po kilku nieco ostrzejszych słowach, dziewczyna prawie wysiadła z jadącego samochodu, twierdząc, że oni mogą sobie robić, co im się żywnie podoba, ona idzie prosto, postawiła na swoim i nigdzie nie skręcili. Jak zwykle miała rację...
Hermiona nagle wstała, odgarnęła włosy z twarzy i głęboko odetchnęła.
- Jeszcze raz – mruknęła do siebie. – Kiedy wieczorem wróciłam z Jackiem do dormitorium, miałam ją przy sobie. Potem wy wparowaliście – tutaj rzuciła spojrzenie bazyliszka w stronę przyjaciół -  i odłożyłam ją na biurko.
Po tych słowach zaczęła starannie skakać między różnorodnymi rzeczami na podłodze tak, aby niczego nie uszkodzić. Minęła przyjaciół i wyszła do salonu. Spojrzała po raz kolejny na biurko. Było zupełnie puste. Westchnęła po raz kolejny i opadła zrezygnowana na kanapę.
- Nie mam pojęcia – chwyciła się za głowę. – Jak ja mam teraz wykonać eliksir dla Snape’a? Muszę jeszcze poćwiczyć zaklęcia na transmutację…
- Hermiona! – przerwał jej Harry. – Spokojnie, znajdziemy ją, nie mogła wyparować, ale najpierw musimy coś zjeść.
Na potwierdzenie jego słów brzuch Rona głośno zaburczał. Hermiona zaśmiała się pod nosem i pokiwała głową.
- Poczekajcie na mnie minutę. Musze się ubrać – chwyciła koszulę, spódniczkę i krawat w barwach Gryffindoru, po czym szybko weszła do łazienki.
Potrząsnęła głową przypominając sobie wczorajsze spotkanie z Malfoy’em. To jak na nią patrzył, jak stał niebezpiecznie blisko niej. Znów poczuła jego rękę na jej podbródku. Dotknął jej po raz pierwszy, a ona spojrzała mu prosto w oczy. Zaskoczyło ją to, że w stalowych tęczówkach nie dostrzegła nienawiści. Zaskoczyło ją to, że nie cofnął dłoni z obrzydzeniem. Zaskoczyło ją to, że jej nie skrzywdził. Ani psychicznie, ani fizycznie. Jej usta wygięły się w podkowę. A powiedział, że to ona go zaskakuje.
-No jasne! – krzyknęła, wybiegając z łazienki.
Harry, Ron i Ginny spojrzeli na nią zdezorientowani.
-Jak mogłam na to nie wpaść wcześniej?!
- Hermiona? – rzucił nieśmiało Harry.
- Wiem, gdzie jest moja różdżka!
- Czy to znaczy, że możemy w końcu iść zjeść śniadanie? – zapytał z nadzieją Ron.
- Tak, muszę jak najszybciej iść do Wielkiej Sali, mam nadzieję, że Malfoy już tam jest – powiedziała na jednym wydechu, otwierając drzwi.
- Po co ci Malfoy, Miona? – Harry wyglądał na wyraźnie zaniepokojonego.
- Bo ta gadzina ma moją różdżkę…
~*~
- A coś ty taki zadowolony, Smoku? – Blaise zmarszczył brwi, widząc jak jego przyjaciel uśmiecha się do nadgryzionego tosta.
- Po prostu. Człowiek już się nie może uśmiechać?
- Nie ty. I nie bez powodu – Blaise chwycił kubek Draco i upił z niego łyk. - Wydaje się w porządku…
- Zapowiada się ciekawy dzień, Diable – blondyn znów wyszczerzył się.
- Ja za tobą czasami nie nadążam… - chłopak westchnął i zajął się swoim puddingiem.
Bywało naprawdę ciężko pojąć przyjaciela. Draco w jednej chwili potrafił żartować, śmiać się, a zaraz potem stawał się markotny i rzucał wredne komentarze wszystkim naokoło. Ale Blaise go rozumiał. Malfoy starał się teraz wyjść na prostą. Nie łatwo z dnia na dzień wyprzeć się wzorców wpajanych od dzieciństwa. Diabła i tak rozpierała duma, kiedy widział, jak Smok patrzy na tę małą Kate, bądź jest całkiem znośny wobec Granger. Miał ochotę wszystkim, którzy wciąż widzą w nim Śmierciożercę, pokazać jak bardzo się zmienił. Zresztą, on nigdy nie był zły. Po prostu nie mógł się pokazywać od tej lepszej strony.
-Zaczyna się, Diable – Draco szturchnął kolegę łokciem, kiwając w stronę wejścia do Wielkiej Sali.
- O co ci… - Blaise urwał, widząc wyprostowaną Gryfonkę, hardo kroczącą ku stołowi Ślizgonów.
Cała sala zamarła i wzrok wszystkich obecnych wędrował za Hermioną Granger, która stanęła naprzeciwko Draco Malfoy’a z wyciągniętą ręką. Drugą rękę zaś miała na opartą na biodrze, a cała emanowała złością.
- Oddawaj ją, Malfoy – wysyczała przez zęby.
Widząc Gryfonkę wśród uczniów domu węża nawet nauczyciele przyglądali się sytuacji, chociaż niewiele mogli usłyszeć.
- Granger, chyba pomyliłaś stoły – Malfoy nie raczył nawet podnieść wzroku znad talerza.
-  Oddawaj.
- Ale ja nawet nie mam pojęcia, o co ci chodzi kobieto – tym razem spojrzał na dziewczynę, zachowując kamienną twarz.
Hermiona stała na wprost niego, nie przejmując się szeptami w Wielkiej Sali. Wyglądała na bardzo zdeterminowaną. Jakby nie miała się ruszyć z miejsca dopóki nie osiągnie celu.
-  Oh, darujmy sobie kłamstw, wiem, że ją masz  - powiedziała, wciąż wpatrując się zawzięcie w szare tęczówki Ślizgona.
- Hermiona, o co chodzi? – zapytał z troską Jack, chcąc jakoś pomóc dziewczynie.
- Ten drań ukradł mi różdżkę! – wybuchła w końcu. – I nawet nie waż się zaprzeczać – dodała w stronę blondyna.
Chłopak już miał się bronić, gdy w słowo wszedł mu Zabini.
- Chyba sobie żartujecie. Udało ci się zwinąć różdżkę Hermiony Granger?! – piorunujący wzrok Gryfonki nie zrobił na nim wrażenia. – Ale po co ci ona? – dodał z ciekawością.
- Nie interesuj się – odwarknął mu.
Draco wiedział, że musi działać szybko, zanim jakikolwiek nauczyciel zainteresuje się zaistniałą sytuacją. Wtedy nie byłoby mu już tak wesoło.
- Powtarzam ostatni raz, oddaj mi ją! – dziewczyna podniosła głos. Chciała już odzyskać swoją różdżkę i wrócić do stołu domu Lwa. Czuła się wyjątkowo niezręcznie otoczona przez Ślizgonów.
Nagle do głowy blondyna wpadł istnie szatański plan. Ku zdziwieniu wszystkich zgromadzonych wstał i podszedł do Granger, która nie miała pojęcia, jak powinna się zachować. Dlatego nie ruszyła się z miejsca, nie chcąc okazywać słabości, gdy Malfoy znalazł się naprawdę blisko niej. Starała się nie drgnąć, gdy chłopak pochylił się nad nią i wysyczał jej do ucha:
- Sprawdźmy Cię, Granger. Ile jesteś w stanie poświęcić, żeby odzyskać różdżkę? Dzisiaj po Eliksirach w bibliotece. Będę czekał.
Po czym odwrócił się na pięcie i zostawił oniemiałą Gryfonkę.
- Hermiona? Wszystko w porządku? – spytał Jack, marszcząc czoło.
- No chyba ci nie groził? – lekko wystraszył się Blaise.
- Nie, chyba nie – otrząsnęła się z pierwszego szoku, a następnie bez słowa ruszyła w stronę siedzących przy stole przyjaciół.
- Czy ja dobrze widziałam?! Czy Malfoy właśnie pocałował Cię w policzek?! – Ginny natychmiast zaczęła zadawać pytania.
- Nie wiedziałam, że jesteście parą! – natychmiast obok oszołomionej dosiadła się Lavender, łasa na najnowsze plotki.
- Co?! – Hermiona spojrzała na największa plotkarę Hogwartu ogromnymi oczami. – Jaką parą?!
- No, Malfoy właśnie cmoknął Cię w policzek… Wszyscy to widzieli – powiedział Harry, nie do końca wiedząc, co ma o tym wszystkim myśleć. Przed chwilą jego przyjaciółka wybiegła z dormitorium w poszukiwaniu różdżki, krzycząc, że potrzebuje Malfoy’a. Potrzebowała jego wsparcia?
- Na Merlina, oczywiście, że mnie nie całował! – oburzyła się. – On to zrobił specjalnie – jęknęła.
- To po co tam poszłaś? – zapytała rzeczowo Ginny.
- Nie po to, żeby obściskiwać się z Malfoy’em na oczach całej sali! Za kogo wy mnie macie?!
Przyjaciele spojrzeli po sobie speszeni. Nikt z nich raczej nie wierzył w to, że Hermiona mogłaby być z Draco, ale ciężko było zaprzeczać temu, co się widzi…
- Malfoy wczoraj wieczorem zwinął mi różdżkę. Poszłam ją odzyskać. Gdy nagle wystawił ten teatrzyk! Wszystko poszło gładko po jego myśli. Ja nie wiedziałam, jak mam się zachować, a on schylił się tak, że wszyscy obserwujący całą akcję z boku, myśleli, że  pocałował mnie w policzek, podczas gdy on umawiał się ze mną… - nie dane jej było skończyć.
-Wiedziałam! – ryknęła Lavender. – Umawiasz się z nim!
Gryfonka miała ochotę przywalić tej pustej dziewczynie.
- Podczas gdy on umawiał się ze mną na spotkanie, żebym mogła odzyskać różdżkę…
Dziewczyna schowała twarz w dłoniach i jęknęła po raz kolejny.
- Skoro nawet wy uwierzyliście w to całe przedstawienie, to co dopiero inni! Co o mnie pomyśli dyrektor McGonagall i inni profesorzy?
- Spokojnie, dziewczyno, plotki znikają tak szybko jak się pojawiają – Harry pogłaskał Mionę po plecach. – Zaraz nikt nie będzie o tym pamiętał.
Co z tego, że nikt będzie pamiętał, jeżeli Hermiona czuła się koszmarnie. Znów przegrała z tą wredna fretką. Dlaczego on nie mógł dać jej po prostu spokoju? Czy o tak wiele prosiła? Czego on mógł od niej chcieć? Przecież radził sobie na lekcjach. Najgorsze było to, że jego pytanie wciąż odbijało się echem w jej głowie. Ile jest ona w stanie poświęcić, żeby odzyskać ukochaną różdżkę? Nie mogła sobie wybaczyć, że nie zareagowała, ale zawsze, gdy jakiś chłopak wkraczał w jej przestrzeń osobistą, dziewczyna panikowała. Nie mogła siebie zrozumieć, dlaczego od razu nie odskoczyła od niego. Denerwowało ją nawet to, że, gdy Ślizgon mówił jej coś do ucha, po jej karku przeszły ciarki. Dlaczego on zawsze dostawał to, czego chciał? Jej nastrój pogorszył się jeszcze bardziej, kiedy podeszła do niej dyrektorka.
- Panno Granger, prosiłabym panią o zjawienie się w  moim gabinecie, jak tylko skończy pani jeść śniadanie.
- Oczywiście – odparła dziewczyna z opuszczonym wzrokiem.
 - Ja nie przeżyję tego dnia – spojrzała na przyjaciół, szukając jakiekolwiek ratunku.
~*~
Malfoy szedł szybko korytarzem do swojego dormitorium. Co mu strzeliło do tego pustego łba? To, co jeszcze kilkanaście minut wydawało mu się genialnym pomysłem, teraz było kompletnie pozbawione sensu. Jedyne co zyskał to trochę czasu. A to mu się teraz przyda. Jeszcze raz przeklął się w myślach za „genialny” pomysł pozbycia się Granger podczas śniadania. Teraz jeszcze będzie musiał się z tego tłumaczyć. Chociaż tutaj odpowiedź była prosta. Chciał szybko speszyć Gryfonkę, a to była najskuteczniejsza metoda. On miał gdzieś, co inni o tym pomyślą. Sądząc po wypiekach, jakie dostała „jego ofiara”, jej nie było to obojętne. Swoją drogą sam się zdziwił, że to podziałało. Był pewien, że dziewczyna natychmiast się cofnie albo go odtrąci. Wyśmiał w duchu gryfońska dumę. Gdyby nie ona, oszczędziłoby to wielu problemów. Niemniej Granger zaimponowała mu w pewien sposób. Co więcej przyznał sam przed sobą, że nie ma pojęcia, dlaczego wykradł tę różdżkę. Chciał jej pokazać, że jest lepszy? Bardzo możliwe. Możliwe, że był ciekawy, co złota dziewczyna Pottera będzie w stanie zrobić, żeby ją odzyskać. Być może pragnął chociaż przez chwilę być panem sytuacji. Poczuć, że to on dyktuje zasady. To było najbardziej prawdopodobne. Ze złości kopnął w ścianę. Jego ostatnie zachowanie coraz bardziej go irytowało. Zabini twierdził, że on po prostu musi przez to przejść, ażeby „się uwolnić”, a potem będzie już tylko lepiej. Teraz na szybko potrzebował motywu, dlaczego zwinął tę cholerną różdżkę. Przecież nie powie nikomu, że taki miał kaprys. Zastanowił się przez chwilę, czego mógłby chcieć od Granger. Tak naprawdę wszystko miał lub mógł mieć za pomocą pstryknięcia palców. Granger to książki i nauka, a tego nie potrzebował. Ale miał jedynie godzinę Eliksirów, żeby wymyślić coś sensownego. Coś czego Granger nie dałaby mu bez szantażu, czyli coś na czym musiało jej zależeć…
***
Hermiona szła do gabinetu dyrektorki, tak jakby szła na ścięcie. Nie wiedziała, jak ma się zachować, a co więcej - nie wiedziała, czego ma się spodziewać. Chyba to ja przerażało najbardziej. Nie chciała dostać nagany od ulubionej profesorki. Z trudem przełknęła ślinę i zapukała.
- Zapraszam – usłyszała w odpowiedzi.
- Proszę, usiądź – powiedziała Mcgonagall, gdy uczennica weszła do pomieszczenia.
- Hermiono, wiem, że to pewnie dla ciebie bardzo  niekomfortowa sytuacja, ale chciałbym porozmawiać z tobą o wydarzeniach, które miały miejsce dzisiaj przy śniadaniu.
Gryfonka jęknęła w duchu. Zapragnęła zapaść się pod ziemię. Zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, dyrektora powstrzymała ją ruchem ręki.
- Zanim zaczniesz się tłumaczyć, chciałabym ci podziękować – na te słowa Hermiona wpatrywała się w szoku w nauczycielkę. – Po odnowieniu Hogwartu, razem z Albusem stwierdziliśmy, że w tym roku postaramy się zrobić wiele, by zakopać topór wojenny pomiędzy domami Godryka i Salazara. Graniczy to niemalże z cudem, jeżeli uczniowie nie zaangażują się w to w żaden sposób. Dlatego też gdy zobaczyłam cię dzisiaj przy stole Ślizgonów, początkowo myślałam, że wyniknie z tego jakaś katastrofa. Jakże się myliłam! Mimo pierwszego szoku , który nastąpił po ujrzeniu panny z panem Malfoy’em, potem pojawiła się radość i nadzieja, że może uda nam się przywrócić pierwotny stan szkoły. To, że wam udało się pogodzić, a nawet coś między wami zaiskrzyło, może zaowocować zażegnaniem tego konfliktu. Hermiono, zawsze byłaś tak wzorową uczennicą, nie musisz się tak stresować tym, że Draco postanowił nie ukrywać już tego, co między wami istnieje. Podejrzewam, że to dlatego, była pani tak zdenerwowana podczas posiłku. Proszę się więcej nie stresować, chcę, żebyś wiedziała, że pani związek jest jak najbardziej akceptowany przez grono pedagogiczne – Minerwa uśmiechnęła się na koniec.
Hermiona siedziała jak wryta. Mogła się spodziewać wszystkiego tylko nie tego! Gdy dyrektorka opowiadała jej o planie pogodzenia domów w Hogwarcie, oczy błyszczały jej niesamowicie. Dziewczyna nie chciała okłamywać nauczycielki, ale też nie chciała jej zawieść.
- Pani profesor, ja bardzo dziękuję, za tak miłe słowa, jednak – widząc jak nauczycielce uśmiech schodzi z ust, a oczy przepełniają się rozczarowaniem, dodała – myślę, że Dracona dzisiaj poniosło, tak naprawdę na razie nie jesteśmy w stałym związku, więc taka sytuacja się więcej nie powinna się powtórzyć – kłamała. - Jednakże nie ukrywam, że moje kontakty ze Ślizgonami nieco się polepszyły. W porównaniu do zeszłych lat, teraz spędzam z nimi dużo więcej czasu. Myślę, że wszyscy już mają dość tej niekończącej się kłótni.
W myślach karciła się za to, że oszukała dyrektorkę. Ale co mogła innego zrobić?

„Malfoy słono za to zapłaci” pomyślała wychodząc z gabinetu.

***

WRÓCIŁAM, WRÓCIŁAM, WRÓCIŁAM!
Oczywiście z nowym rozdziałem!
Dokładnie rok temu założyłam tego bloga. To jest niesamowite!
A pół roku temu go zawiesiłam... 
ale teraz czuję, że go potrzebuję. To takie oderwanie od rzeczywistości. Kurczę, nawet nie wiecie jak się cieszę, że znów tutaj coś zamieszczam, naprawdę!
Rozdział może i jakościowo nie jest z najwyższej półki, ale pisałam go z taką radością. Mam po prostu nadzieję, że jeżeli ktoś tu zajrzy, polubi go.
Ah tak szybko chcę ten rozdział opublikować, żeby zdążyć przed północą, że zapomniałabym powiedzieć, że kilka pierwszych rozdziałów zostało delikatnie zedytowanych, aczkolwiek żadna z tych zmian nie wpływa na fabułę, więc jeżeli ktoś czytał bloga już wcześniej nie ma się o co martwić ;)  
Wasza Jess