poniedziałek, 28 lipca 2014

Liebster Award



Dziękuję bardzo za nominację ^^

''Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za ''dobrze wykonaną robotę''. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.''

Pytania:
1. Ulubiona książka?
Ciężko wybrać jedną, ale chyba "Demon i Panna Prym" autorstwa Paula Coelho. Książka, którą zapamiętam do końca życia :O O naturze człowieka w ciekawy sposób :)
 I trylogia "Igrzysk Śmierci" i "Harry Potter" <3
2. Jakie jest twoje życiowe motto?
"Nigdy nie żałuj swoich decyzji" czasu nie cofniemy, a z jakiegoś powodu je podjęliśmy. Nie ma co żałować i trzeba iść dalej ;)
3. Co lubisz w pisaniu?
Oderwanie się od rzeczywistości. Mogę napisać wszystko, co mi w duszy gra. Tworzę swój własny świat, a w nim bohaterów, którzy często są tym, kim ja chciałabym być. Poza tym radość z przeczytania każdego jednego komentarza jest przeogromna xD
4. Ulubiony gatunek książki?
Oj i tu mamy problem, bo czytam wszystko xD Ale chyba książki fantastyczne. Zawsze w bibliotece do nich pierwszych podchodzę :D
5. Dlaczego założyłeś/łaś bloga?
Potrzeba oderwania się od świata. Muszę gdzieś przelać myśli, a dramione to coś, co kocham :D
6. Gdybyś mógł/mogła to jakiego bohatera książkowego byś uśmiercił/a?
Kurcze ciężkie pytanie O.o Bliss z "Błękitnokrwistych". Nie lubiłam jej wątku i mnie denerwowała -.-
7. Twoja książkowa miłość? 
Zdecydowanie ich za dużo ._. 
Draco Malfoy (na pierwszym miejscu ^^), Peeta Mellark, Finnick Odair, Luke Castellan, Jack Force 
Hahaha o ranny sami blondyni *.* Tyle że Finnick w książce nie był blondynem O.o
8. Twoje największe marzenie?
Chyba dostać się na medycynę. I zakochać z wzajemnością ^.^
9. Jak wyobrażasz sobie swoje życie za 10 lat?
Za 10 lat będę chyba kończyła studia medyczne ze specjalizacją. Ponadto na serdecznym palcu nosiła będę piękny pierścionek zaręczynowy. Rano będę biegała. Skończę wiele kursów z zakresu moich zainteresowań.
10. Drobna głupota, którą popełniłeś/łaś?
Ja? Nie popełniam głupot! :D
No dobra, żartuję :x Kiedyś wyjechałam z wujkiem na basen. W domu założyłam strój kąpielowy, więc w szatni tylko zdjęłam ubrania i ruszyłam w stronę natrysku. Po drodze przechodzący ludzie, albo się dziwnie  patrzyli, albo się oglądali. dwie dziewczyny mniej więcej w moim wieku przeszły koło mnie, popatrzyły wielkimi oczami, a potem się śmiały. Nie miałam pojęcia, o co chodzi, więc zignorowałam. Kiedy stałam pod prysznicem, moja siostra powiedziała mi, że góra od stroju jakoś mi się zagięła i ludzie mogli zobaczyć to, czego nie powinni ;_; 
Siostra do dzisiaj nie pozwala mi o tym zapomnieć -.-
11. Ulubiony cytat i dlaczego?
Chyba jednego ulubionego cytatu nie mam. Za to bardzo lubię ten:
"Kiedy czegoś gorąco pragniesz, to cały wszechświat działa potajemnie by udało Ci się to osiągnąć."
Po przeczytaniu "Alchemika" długo pamiętałam to zdanie. Co więcej czuję, że jest to prawdziwe. Kiedy czegoś chcę, często nadarzają mi się okazje, żeby to osiągnąć. Kiedy działam wbrew temu, co sobie postanowiłam, często dzieje się coś, co przeszkadza mi dokończyć "złą" czynność.

Nominuję:


  1. http://dramione-badz-moja-nadzieja.blogspot.com/
  2. http://bel-amour-dramione.blogspot.com
  3. http://amoredramione.blogspot.com/
  4. http://milosc-przychodzi-nieoczekiwanie.blogspot.com/
  5. http://precious-fondness.blogspot.com/
  6. http://hermiona-draco-love.blogspot.com/
  7. http://scorose-weird-story.blogspotot.com/
  8. http://granger-again.blogspot.com/
  9. http://amara-ultionis.blogspot.com/
  10. http://obliviate-dramione.blogspot.com/
  11. http://w-chmurach-milosci.blogspot.com/

Moje pytania:
1.     Kto jest Twoim idolem? Dlaczego?
2.     Jaki byłby Twój patronus?
3.     Ulubiona zabawka w dzieciństwie?
4.     Gdyby nie dramione to o jakiej parze mogłabyś pisać?
5.     Ulubiony film i dlaczego?
6.     Z jakim bohaterem książkowym się utożsamiasz?
7.     Co najbardziej lubisz w prowadzeniu bloga?
8.     Co sprawia Ci największe trudności?
9.     Czy jest coś co zmieniłabyś w swoim życiu? Jeśli tak, to co?
10. Najfajniejszy prezent jaki dostałaś na urodziny?
11. Ideał chłopaka? <3

Rozdział 6 "Ten widok mroził krew w żyłach..."

Rozdział 6
-Draco! Malfoy, wstawaj! No nie… - jęknęła Hermiona, widząc jak blisko nich pochodziły potwory.
Dziewczyny były przerażone. Wyjście znajdowało się niedaleko, ale Hermiona nie mogła się ruszyć. Poza tym nie mogła zostawić tak Ślizgona, który został trafiony przez jej nieuwagę.
-Miona co mam robić? - Spytała blondynka.
- Najpierw podaj mi moją różdżkę – rozkazała Hermiona. Musiała się uwolnić. Musiała zrobić cokolwiek. Nie zmarnuje wszystkiego, czego do tej pory się nauczyła. Wrócił zdrowy rozsądek.
Kate posłusznie wykonała polecenie. Gryfonka rzucała różnorodne zaklęcia to na nogę, to na korzeń, ale nic nie działało.  Co więcej, drzewo jakby żywiąc się czarami, wzmacniało uścisk.
- Na brodę Merlina. Malfoy, obudź się! Proszę Malfoy wstawaj. No dalej!  - krzyczała przerażona i bezradna, kiedy okazało się, że jej magia na nic się nie zdała.  Cały czas odpierała pociski stworzeń.  Podeszły juz bardzo blisko.  Hermiona miała wrażenie, że zaraz zemdleje. Tyle lat nauki, a umrze przez durne drzewo.  Próbowała wszystkiego.  Kate cały czas błagała o pomoc. Ten widok mroził krew w żyłach.  Nagle jedna z istot wyskoczyła, przygniatając blondynkę do ziemi.  Wielkie kły znajdowały się tuż przy jej twarzy. Rzucała się, kopała, ale nie miała szans z bestią. Brązowowłosa zamarła.  Nie mogła pozwolić, aby coś stało się jedenastolatce.  
- Tutaj! Zmierz się z równym, a nie atakujesz słabszych!  - wrzasnęła, a istota podniosła wzrok. Krwiste oczy wpatrywały się w Hermionę. Zamarła.  Nagle zwierzę odwróciło łeb, warcząc. Zaatakował inny stwór. Ogromne łapy przygwoździły jej ręce do podłoża. Teraz już nawet ręką nie mogła ruszyć. Z wielkiego pyska, prosto na twarz dziewczyny spadały krople spienionej śliny. Ból był niewyobrażalny.  Prawdopodobnie w wydzielinie znajdowały się substancje trujące.  Hermiona czuła jakby ktoś wypalał jej policzki.  Łzy ciekły jej ciurkiem.
- Przepraszam Kate - powiedziała słabo.  Zerknęła jeszcze na chwilę w kierunku Malfoy’a. Wcale nie życzyła mu śmierci. Nie spodziewała się, że umrze u boku byłego Śmierciożercy. Paszcza istoty otworzyła się, ukazując szereg kłów wielkości palca. Gdy już pogodziła się ze śmiercią, zamknęła oczy. Nagle usłyszała głos.
-Lumos solem.  
Nagły blask, ją oślepił. Zresztą nie tylko ją. Stworzenia zawyły, wycofując się w głąb lasu. Odetchnęła głęboko, próbując się pozbierać.  Wszystko ją bolało. Nie miała pojęcia, co się dzieje.  Nie chciała wiedzieć. Potrzebowała odpoczynku.  Ostatnie, co zapamiętała, to obejmujące ją ramiona i uczucie unoszenia się nad ziemią.
***
Draco leniwie otworzył oczy. Po czym znów je zamknął, gdyż w pomieszczeniu, w którym się znajdował było zbyt jasno.  Gdy już przyzwyczaił się do światła, zorientował się, że leży w skrzydle szpitalnym.  Obok niego na łóżku czytała książkę mała blondynka. Nagle zalała go fala wspomnień.  Przypomniał sobie wszystkie wydarzenia z zakazanego lasu. Powoli podniósł się do pozycji siedzącej.  Naprzeciwko niego leżała nieprzytomna Granger. Gdyby nie te dwie dziewczyny nie byłoby go tutaj.  Zaczęła go ogarniać złość. Nie zdążył rozwinąć myśli, gdy przerwano mu.
- Draco nareszcie! - dziewczynka, którą chwilę wcześniej widział obok, rzuciła się na łóżko, przytulając oniemiałego chłopaka.
- Hermiona jeszcze się nie obudziła.  Martwię się o nią - spojrzała na niego z troską i ulgą, że chociaż on się obudził. Nie miał pojęcia, jak ta mała może wyrażać tyle emocji wzrokiem, ale chyba dlatego jej nie odtrącał. Pierwszy raz ktoś okazywał mu tyle uczuć. Sam tego nie popierał, ale było to zadziwiająco miłe uczucie.
- Jak się czujesz? – zapytała.
- Sam nie wiem.  Chyba nieźle. Jak się tutaj znaleźliśmy?- zapytał, zadziwiając nawet siebie tak delikatnym tonem głosu.
- Jack nas znalazł. O Hermiona! - krzyknęła, gdy ta otworzyła oczy.
- Ciszej dziewczyno - jęknął blondyn, trąc oczy.
- Przepraszam - odrzekła ze skruchą i podbiegła do Gryfonki.
- Jaki Jack? - spytała słabo Miona.
- No pięknie. Jeszcze podsłuchuje.  Mało honorowe zachowanie, co Granger?
- Ciebie też miło widzieć, Malfoy- burknęła Hermiona.
- No Jack! Zjawił się, kiedy było naprawdę źle. Odstraszył potwory i uratował nas – opowiadała blondynka, energicznie wymachując rękoma.
- Oj nie przesadzaj, Kate - powiedział z uśmiechem chłopak, wchodzący do ich sali.
- Jack! - ucieszyła się dziewczynka.
- No cześć.  Jak tam? - spytał.
- Świetnie! Ja juz czuję się całkiem dobrze i Draco i Miona się obudzili!  
- Cześć. Jeżeli dobrze rozumiem to nas wszystkich uratowałeś.  Chciałabym ci bardzo podziękować. Ocaliłeś nam życie - odezwała się Hermiona, delikatnie siadając.
Draco przewrócił oczyma. Jeszcze czego.  Nie ma zamiaru nikomu dziękować.
- W sumie to dziękuję za nas wszystkich – spojrzała znacząco na leżącego naprzeciwko niej chłopaka. -  Malfoy jest zbyt dumny na powiedzenie zwykłego „dziękuję” – dodała zirytowana, gdy zobaczyła ruchy chłopaka siedzącego naprzeciwko niej.
- Oh Granger. Ty już się o mnie nie martw.  Potrafię dziękować.  Po prostu ty nigdy nie usłyszysz tego ode mnie - uśmiechnął się ironicznie- dzięki Jack - dodał w stronę chłopaka, chociaż wcale nie miał ochoty tego robić. Po prostu nie chciał, aby Granger miała racje. 
- Przestańcie. Nie ma sprawy.  Naprawdę - uśmiechnął się w ich stronę, co jeszcze bardziej zirytowało Malfoy’a.
Dopiero teraz Miona zauważyła, jak nieprzeciętną urodą odznaczał się chłopak.  Ciemne włosy luźno opadły mu na twarz.  Jego brązowe oczy dosłownie śmiały się w ich stronę. Biała koszula lekko rozpięta idealnie opinała się na umięśnionym torsie chłopaka.  Draco westchnął, widząc wzrok dziewczyny.  
- Oj Granger, nie śliń się już tak.
Gryfonka spiorunowała go wzrokiem.  A następnie na jej twarzy pojawiły się rumieńce.
„Czy on wszystko musi komentować?” jęknęła w myślach.
- Mnie to nie przeszkadza - wyszczerzył się Jack. Pokuśtykał w stronę ich łóżek i wyciągnął dłoń do blondyna.  
- Jack. Miło mi.
- Draco.
Po przedstawieniu się Malfoy’owi,  podszedł do dziewczyny.  
- A ty jesteś?  - znów wyciągnął rękę.
- Hermiona – odpowiedziała, zagryzając dolną wargę.
Po chwyceniu dłoni,  Jack lekko musnął ją ustami. Twarz dziewczyny znów przybrała kolor buraka. Draco znał ten gest, w przeszłości wiele razy całował dłoń kobiety jako znak dobrego wychowania.  Chłopak miał maniery arystokraty.  Nawet mówił akcentując tak, jak wymagano tego w wyższych sferach. Jednak nigdy wcześniej go  nie widział, a spotkał naprawdę wiele czystokrwistych rodzin.  Już miał pytać o przeszłość chłopaka, gdy do sali weszła pani Pomfrey wraz z profesor McGonagall.
- Wszyscy się obudzili!  Nareszcie!  - ucieszyła się pielęgniarka  - Zaraz przyniosę wam leki – powiedziała radośnie i poszła na zaplecze. Dyrektorka spojrzała na uczniów z troską.  
- Jak się czujecie?
- Całkiem nieźle.
- A jak mamy się czuć?
Odpowiedzieli niemal jednocześnie prefekci. Minerwa spojrzała surowo na blondyna, na co ten westchnął i się położył. Hermiona zerknęła na nauczycielkę przepraszająco.
 - Chciałabym wam bardzo podziękować za znalezienie Kate. I przepraszam was za zaistniałą sytuację. Nie znam jeszcze szczegółów, dlatego proszę Was, Draco i Hermiona, abyście zjawili się u mnie jutro. A i Jack, Kate, wasza ceremonia przydziału odbędzie się jutro.   
- Jak to ceremonia przydziału?  - zapytała zdziwiona Gryfonka - to Jack się tutaj nie uczy?
- Jeszcze nie – rzeczowo odpowiedziała dyrektorka.
- Ale jak to? To skąd tu się pojawił? Jak się dostał na teren zamku?  - dalej pytała.
- Przykro mi panno Granger, ale to nie czas na takie rozmowy.  Panie Harrison proszę przyjść do mojego gabinetu za 20 minut.  Myślę, że musimy wyjaśnić kilka spraw – wstając, dodała - z panienką Wanted porozmawiam później. I żeby nie było wątpliwości, rodzice juz dostali wiadomość o pani zachowaniu.
Kate skuliła się. Po wyjściu dyrektorki zapytała.
- Chyba to, że będę uczestniczyła w ceremonii, oznacza, że nie wylali mnie ze szkoły prawda?
- Nie tak łatwo się wymigać, mała – odpowiedział jej blondyn z uśmiechem.
Miał słabość do tej dziewczynki. Nie do końca wiedział czemu. Po prostu biła od niej szczerość.
Hermiona zdziwiła się tonem głosu jakim zwracał się do Kate, ale nie skomentowała. W końcu przezwyczaiła się, że Mafoy jest wredny wobec „szlam”.
- Uff – odetchnęła pierwszoroczna – już myślałam, że na nic się nie przyda to, że przeczytałam „Historię Hogwartu”.
- PRZECZYTAŁAŚ „HISTORIĘ HOGWARTU”?! – spytali jednoczenie Draco i Hermiona, co zaczynało irytować.
- Możesz nie mówić wtedy, kiedy ja mówię?
 - Merlinie, Malfoy, wyluzuj. Nie moja wina – warknęła Gryfonka, następnie odwróciła się w stronę dziewczynki – A czytałaś już „Magiczne stworzenia i jak je znaleźć”?
- Oczywiście! Bardzo fajna książka! Szkoda tylko, że nie było tam nic, o tych strasznych potworach…
Hermiona i Kate rozmawiały o swoich ulubionych lekturach, a Draco zapytał Jacka.
- To jak to jest z tobą? Co cię tutaj ściągnęło? Czemu przychodzisz na ostatni rok? I jak nas znalazłeś?
- Wszystko wyjaśnię wam, jak wrócę od McGonagall, ok?
- Chyba nie mogę odmówić – westchnął Ślizgon.
Nie rozumiał, skąd wziął się ten Jack. Co on w ogóle robił w Zakazanym Lesie, nie uczęszczając do Hogwartu. Kim on był? Mimo że chłopak go niezmiernie irytował, musiał przyznać, że ma klasę. Miał wyuczoną całą etykietę arystokracką. Chodził wyprostowany, całował po rekach kobiety. Ba! Nawet siadał podręcznikowo. A jednak nie miał okazji go wcześniej poznać. Draco nie miał nastroju na przemyślenia,  a towarzystwo również mu nie odpowiadało. Ponadto poczuł powracający ból, więc postanowił się zdrzemnąć.



***
Hej!
Właśnie wróciłam z gór. Coś cudownego :3
Dla Was mam ostatni z krótszych rozdziałów! Teraz zamieszczam i lecę spać :d 
Mam nadzieję, że się spodoba, chociaż mnie nie powalił xD
Papa <3
PS Czytasz = Komentujesz :D 

niedziela, 20 lipca 2014

Rozdział 5 "Chwila nieuwagi wystarczyła, aby stwory wykorzystały sytuację..."

Rozdział 5
Gryfonka i Ślizgon szli ramię w ramię z wyciągniętymi różdżkami. Mimo że znajdowali się na terenie Hogwartu, wcale nie czuli się bezpiecznie. Zakazany Las każdego przyprawiał o dreszcze. Oboje się bali. Chłopak starał się tego nie okazywać. Chciał, żeby chociaż jego towarzyszka nie była tak przerażona. Trzymali się blisko siebie. Zewsząd słyszeli dziwne odgłosy, pohukiwanie sów, galop centaurów… Chociaż od tych czworonożnych istot woleli trzymać się z daleka.
-  Weasley, kiedy wysłaliśmy patronusa? – zapytał ciemnowłosy chłopak.
- Jakieś 5 minut temu – odpowiedziała mu dziewczyna.
- Powinni już go mieć – odezwał się Blaise, przeczesując palcami włosy. Ginny nie wiedziała, który to już raz, poprawia fryzurę. Ślizogn najwyraźniej w ten sposób okazywał zmartwienie.
- Powinni… - powiedziała po chwili namysłu.
Kilka sekund później ciemność przerwały czerwone fajerwerki, układające się w napis „Hogwart – tutaj”. Uczniowie spojrzeli na siebie, a następnie ruszyli w tamtym kierunku bez słowa. Nareszcie pojawiła się nadzieja. Las wszędzie wyglądał identycznie. Mogli przejść 300 metrów, a otoczenie nie zmieniało się. Szli jak najszybciej, chcąc znaleźć się już w zamku. Nagle wprost na nich wbiegło stado pół ludzi pół koni.
- Za mną Weasley – Blaise nerwowo wyszeptał do ucha dziewczyny.
Chwycił ją za nadgarstek i pociągnął za najbliższe drzewo o ogromnym konarze.
- To boli Zabini. Puszczaj – jęknęła Ginny, gdy chłopak nie zwalniał uścisku.
- Siedź cicho. Chyba nie chcesz, żeby nas usłyszeli – warknął Ślizgon.
-Chyba wam coś nie wyszło– oboje zamarli. – Wyłazić! – krzyknął nieznajomy.
Miał głęboki, niski głos. Ginny wielkimi brązowymi oczami popatrzyła na chłopaka.
- Nie zamierzam na was marnować czasu. Dalej, albo sam was wyciągnę, a to na pewno nie będzie przyjemne.
Wstali i wyszli z kryjówki. Przed nimi stało około tuzina magicznych stworzeń. Każde z nich trzymało w ręce jakąś broń. Miecze, łuki, liny wyglądały niesamowicie. Wszystko mieniło się srebrną poświatą. Na pierwszy rzut oko widać, że istoty pochodzą z jednego rodu. Z tyłu wszyscy posiadali brunatne, lśniące futro i długi, czarny ogon, zaś ich tors był umięśniony. Długie włosy, które również były hebanowe, zostały związane luźno w kucyk.
- No, no. Kogo my tu mamy. Oh, no tak panna Weasley i pan Zabini. Nieładnie tak kręcić się tutaj. Uczniowie nie mają wstępu do lasu.
- My tutaj tylko przelotnie, McGonagall nas wysłała . Właśnie wracaliśmy do szkoły – odezwał się Ślizgon, licząc na to, że stworzenia szybko dadzą i spokój.
Odpowiedział mu gorzki, gardłowy śmiech.
- Chyba sobie kpisz, chłopcze  – wysyczał centaur stojący na przedzie. –Śmiem wątpić, że dyrektor wysłała was tutaj samych. Zawarliśmy umowę, że po godzinie dwunastej nikt nie zapuści się na nasze terytorium. A jednak tu jesteście. Młodzi, słabi, głupi… Macie mnie za idiotę?! To jasne, że chcieliście się ukryć. Przecież jakiekolwiek relacje – mówiąc to, znacząco uniósł brwi  – między uczniami z domu Węża i Lwa są powszechnie nietolerowane.
- To nie tak! – krzyknęła zarumieniona Ginny, po czym zagryzła wargę.
- Oczywiście – przewrócił oczami. - To nigdy nie jest „tak”. Zresztą teraz to nie ma znaczenia. Nawet lepiej, że was znaleźliśmy. Herald już od dawna miał ochotę na ludzkie mięso. Ja zresztą też nie pogardzę. Związać ich.
- Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł – zza drzew wyłonił się nauczyciel od opieki nad magicznymi stworzeniami.
- Oh Adamie! Jak miło cię znów widzieć. Co masz na myśli? Przecież sam powiedziałeś….
- Nie ma to najmniejszego znaczenia. Ile razy wam powtarzałem? Uczniów nie wolno zjadać. Rozejść się – mówiąc to, patrzył przywódcy stada prosto w oczy.
- Rozliczymy się później… - powiedział lider, również patrzący hardo w oczy nauczyciela.
Po tez wymianie istoty odbiegły. Ginny spojrzała na nauczyciela wielkimi oczyma.
- Co on miał na myśli? Co pan mówił? Od kiedy centaury żywią się ludzkim mięsem?
Po chwili milczenia profesor Weast odezwał się.
- Spokojnie. Powiedziałem mu, że powinni żywić się tym, co upolują poza jednorożcami. Oczywiście nie sądziłem, że kiedykolwiek znajdą kogoś z Hogwartu. No i nie miałem na myśli ludzi. Ostatnio brakuje tutaj zwierzyny. Tak po prostu znika. Wszyscy martwią się tym faktem. Magiczne stworzenia zaczynają głodować. Jedzą, co tylko wpadnie im w ręce. Coś złego się dzieje, a my nie mamy pojęcia co.
Adam pogrążył się w myślach, a uczniowie spojrzeli na siebie. Koniecznie będą musieli podzielić się nowo zdobytymi informacjami z przyjaciółmi.
- Profesorze może już wracać? – zapytała Ginny z nadzieją w głosie.
- Tak, oczywiście, chodźcie za mną.
***
Ulga jaką poczuli w chwili, gdy zobaczyli sztuczne ognie, była ogromna. Bez słowa podążyli w stronę napisu. Między nimi panowała cisza. Odpowiadało to obojgu. Hermiona nie ufała Ślizgonowi. Wiedziała, że wykorzystał Harry’ego. Nie miała żadnych wątpliwości. Malfoy odznaczał się inteligencją i podstępem. Aczkolwiek nie mogła uwierzyć w to, że udało mu się omamić jej przyjaciela. W końcu znana wszystkim ciekawość zwyciężyła.
- Jak to zrobiłeś? – zapytała, a widząc pytające spojrzenie chłopaka, dodała. – Jak udało ci się oszukać Harry’ego? Przecież on nigdy nie zeznawałby na twoją korzyść. A nie wierzę, że wziął od ciebie jakiekolwiek pieniądze.
Blondyn westchnął.
- Ty zawsze musisz wszystko wiedzieć? Akurat tutaj Granger to nie twój interes. Potter nie brał ode mnie żadnych pieniędzy. Po prostu się zakochał. Wiele razy powtarzałem mu, że nie ma szans – tutaj chłopak teatralnie wywrócił oczami. - Biedaczek nie chciał, aby obiekt jego westchnień wylądował w Azkabanie. Nie mógłby wtedy mnie podziwiać – odpowiedział blondyn niezbyt przyjemnym tonem.
Hermiona wzięła głęboki wdech. Jak on jej działał na nerwy. Zresztą mogła się spodziewać, że nic jej nie powie. Zawsze jednak warto było próbować.
Znów zapadła cisza. Musieli przejść jeszcze około pół kilometra, aby znaleźć się w zamku. Dziewczynka, którą znaleźli, wciąż wtulona była w chłopaka. Przez całą drogę dziękowała im za ocalenie. Znów się odezwała, tym razem w innym celu.
- Draco… Miona… - połączenie tych imion brzmiało dziwnie. - Coś na nas patrzy. I to nie jedno coś. Za nami coś się porusza. One nas otaczają.
Obrócili się niemal natychmiast. Jasnowłosy postawił Kate.
- Znowu to coś – jęknęła Gryfonka.
- Co to do cholery jest ,Granger?!
- Malfoy, ja nie wiem…
- No jasne. Musisz sobie żartować. Pierwszy raz twoja wiedza może na coś się przydać, to nie… Wszystkowiedząca Granger, jednak nie wie wszystkiego… – ironicznie mówił blondyn.
- Jak szanowny pan arystokrata widzi, mamy na głowie inne problemy, więc mógłby się zamknąć – odpyskowała Gryfonka.
- Mionka…  Co to znaczy „znowu”?
- Już je dzisiaj widziałam. Pojawiają się, kiedy jest najciemniej. Boją się światła, z tego co zdążyłam zaobserwować.
- Świetnie. Lumos! – chłopak rzucił zaklęcie.
W tym samym momencie w jego stronę wyleciał pocisk. Błękitna, mała błyskawica trafiła w rękę trzymającą magiczny patyk.
- Cholerna jasna! – krzyknął, chwytając swoją rękę.
- Malfoy, jesteś cały?! – podbiegła do niego Hermiona.
- Ja tak, ale nie wiem, gdzie jest moja różdżka.
- Nieważne. Musimy uciekać…
- Granger, twoja błyskotliwość mnie zachwyca – przewrócił oczami
- To chyba nie czas na kłótnie – powiedziała słabo blondynka, widząc zbliżające się czerwone punkty.
Stworzenia obrośnięte czarnym futrem zbliżały się do uczniów. Krwiste oczy były pełne nienawiści. Podchodziły do nich spokojnie na czterech łapach. Z nozdrzy wydobywał się szarawy dym. Draco oszacował, że muszą być mniej więcej wielkości dorosłego owczarka niemieckiego. Ogromne uszy najprawdopodobniej pomagały usłyszeć ofiarę z odległości kilku kilometrów. Jeden z niech otworzył paszczę ukazując szereg ostrych białych kłów.  We wnętrzu zaiskrzyło coś.
- PADNIJ! – wrzasnął Draco w momencie, w którym istota wypuściła kolejny pocisk. – Dawaj różdżkę Granger!
- Chyba żartujesz…
- Dawaj i nie marudź! – po otrzymaniu różdżki dodał. – Musimy udać się w tamtym kierunku – wskazał palcem. –Ja będę nas osłaniał. Bez względu na wszystko macie biec. Jasne?
- Ale Draco… - zaczęła jedenastolatka.
- Żadnego ale. Na mój znak… JUŻ! – ryknął.
Wszyscy wstali i pognali przed siebie. Niestety, stwory ,na znak Draco wypuściły wiązkę swoich pocisków.
- PROTEGO! – tarcza na szczęście zadziała.
Po minucie biegu Hermiona zauważyła koniec lasu.
- Draco, tam!
Nawet nie zorientowali się, że wypowiedziała jego imię. Liczyło się tylko to, że byli coraz bliżej. Malfoy na zmianę rzucał zaklęcia. Jak nie Lumos, to czar tarczy. Kilka metrów przed wyjściem Hermiona potknęła się.
- Wstawaj Granger!
- Nie mogę – jęknęła. – Ten korzeń. Moja noga utknęła…

Blondyn zaklął pod nosem i schylił się, aby pomóc Gryfonce uwolnić stopę. Chwila nieuwagi wystarczyła, aby stwory wykorzystały sytuację. Chłopaka trafiła błyskawica. Padł na ziemię. Zostali otoczeni…

***

No to mamy rozdział 5 ;) Chciałabym Wam wszystkim podziękować za 1000 wyświetleń. Nawet nie wiecie, ile radości to przynosi xD Z tej okazji macie więcej o Draco :D Długo się męczyłam z napisaniem, dlatego mam nadzieję, że się spodoba :)
Teraz wyjeżdżam na tydzień, więc nic nie zamieszczę :/ 
Do zobaczenia!
PS Dziękuję za komentarze <3

poniedziałek, 14 lipca 2014

Rozdział 4 "Spojrzenie komuś w oczy to krótka chwila. Magiczna chwila."

Rozdział 4
Hermiona wróciła do dormitorium z zamiarem napisania listu do Harry’ego. Zastanawiała się, kogo jeszcze mogłaby wziąć ze sobą do Zakazanego Lasu. Potrzebuje trzech osób, pozostałe dwie wybierze Malfoy. Pierwsza na myśl przyszła jej Puchonka. Lea zawsze była dobra w takich rzeczach. Często odkrywała na podstawie kilku danych, jak poszczególna osoba może się zachować. Dzięki temu wiedziała, dokąd też ona poszła. Gryfonka pomyślała o kimś innym. Ginny często zauważała rzeczy, których inni nie dostrzegali. Zazwyczaj była to ogromna zaleta. Chociaż zdarzały się dni, kiedy Miona była zdołowana, starała się to ukryć, a rudowłosa osóbka zawsze widziała przygnębienie przyjaciółki. Ginny zawsze znajdowała zgubione klucze, kolczyki, a nawet pojedyncze perełki. Tak, zdecydowanie powinna pójść. Hermiona stwierdziła, że to chyba koniec listy. Usiadła do biurka, przywołała trzy pergaminy, chwyciła za pióro i zaczęła pisać.
***
O dwunastej przyjaciele spotkali się przed głównym wejściem, wyczekując Malfoy’a oraz nauczyciela opieki nad magicznymi stworzeniami.
- Powinni już tu być – niecierpliwiła się Hermiona.
- Zaraz przyjdą, spokojnie Miona – uspokajał ją Harry.
-Jak to zaraz przyjdą?! Harry, wiesz, jak w tym lesie jest niebezpiecznie? Biedna dziewczynka... A Malfoy i jego banda bez sensu brykających wokół niego gumochłonów będą się spóźniać, bo co? Bo musieli najpierw ułożyć sobie włoski? Bo…
- Bo zawitali najpierw u pana Adama. Spokojnie Granger, wiem, że nie mogłaś doczekać się spotkania z nami. Chociaż osobiście Ci doradzę, że jeśli ktoś Ci się podoba, nie nazywaj go „bezsensu brykającym gumochłonem”, bo to nie działa złotko – mrugnął Zabini, przerywając jednocześnie Gryfonce.
– A co do włosów - dodał Malfoy. -  Nie musze sobie ich układać, one naturalnie są perfekcyjne – uśmiechnął się szarmancko w stronę Lei.
Hermiona westchnęła i przewróciła oczami.
- Gdzie profesor Weast? – zapytała.
- Już jestem! – zawołał nauczyciel, w pośpiechu zakładając szatę. – Wybaczcie mi spóźnienie, byłem u profesor McGonagall. Prosiła, abyście podzielili się na dwie grupy.
Uczniowie spojrzeli na siebie niepewnie. Po długiej chwili odezwał się Zabini.
- No dobra, chcąc, nie chcąc, musimy się jakoś podzielić. Proponuję, żeby Gryfoni poszli razem, a my pójdziemy z Leą – powiedział, szczerząc zęby do Puchonki.
-Nie! – krzyknął niemal natychmiast Harry. – To znaczy, nie jestem pewien, czy to dobry podział. No bo ten tego… No i ja muszę… No a Ginny i Hermiona… No to nie jest najlepszy pomysł… - szybko się poprawił, rumieniąc się przy okazji.
-Jasne Potter, rozumiem – twierdził rozbawiony Zabini – To moi drodzy Gryfoni, macie jakieś inne propozycje?
-No to może ja pójdę z Ginny i Leą? – zapytał złoty chłopiec.
-Nie ma mowy!
-W życiu!
Oburzyli się jednocześnie Draco i Hermiona.
- No to może Potter ze Smokiem i z Leą? – zaproponował po raz kolejny Blaise.
- Chyba może być – powiedziała blondynka z zapytaniem w oczach.
- Eh… - westchnęła Ginny. – Niech będzie.
- Oh, spokojnie za mną będzie superowo! – oznajmił ciemnoskóry Ślizgon, udając, że cieszy się jak dziecko.
- Ruszajmy w takim razie - odrzekł nauczyciel. – Pamiętajcie, żeby trzymać różdżki w gotowości. Nigdy nie wiadomo, czego można się spodziewać, wchodząc do tego lasu – na chwilę przerwał, przyglądając się temu, jak jeden z chłopaków wyjmuje coś z plecaka. - Chociaż widzę, że wam dziewczyny, chyba nic nie będzie groziło – zaśmiał się, widząc, powiewającą pelerynę oraz wciskającego się w rajstopy Zabiniego.
- Już. Prawie… Gotowe! – powiedział dumny z siebie.
Dziewczyny nie wytrzymały i zaczęły się śmiać.
-O nie – jęknął. - Nie taka miała być ich reakcja. Miały paść z wrażenia!
- Widzisz Diable, tak niestety też bywa – powiedział Draco i poklepał przyjaciela po plecach. Wchodząc do lasu wszyscy umilkli.
Tam wszystko żyło swoim życiem. Nikt już nie miał ochoty na żarty. Otaczała ich aura tajemniczości, mocy i czegoś jeszcze. Czegoś znacznie mroczniejszego. Aż Hermionę przeszły ciarki.
- Słuchajcie, teraz musimy się rozdzielić. Ja pójdę poszukać innych nauczycieli – odezwał się Adam.  – Do zobaczenia w Hogwarcie! Ah i pamiętajcie. Maksymalnie możecie tu być do zachodu słońca. Potem do życia budzą się istoty, których nie chcielibyście spotkać  – optymistycznie pożegnał się z uczniami i ruszył przed siebie. Chwilę potem zniknął w ciemności.  Ta ciemność była jedną z rzeczy, która potwornie przerażała uczniów.
- Okej. To co, idziemy? – zapytała niepewnym głosem Lea.
- Chodźmy. Im szybciej zaczniemy tym szybciej skończymy – stwierdził Draco i rozeszli się w swoich kierunkach.
***
Podczas wakacji Hermiona często spacerowała w parku po zmroku. Bała się. Nieraz zastanawiała się, czego tak naprawdę wtedy się obawia? Ciemności? Nie. Przecież siedząc w pokoju bez światła niczego się nie lęka. Odpowiedź szybko przyszła jej na myśl. Strach pojawiał się przed tym, co kryła w sobie ciemność. Coś, czego nie można zobaczyć. Coś, czego nie znamy. Tak było i tym razem.  Idąc głębiej w las, coraz bardziej bała się tego, co może zaraz ujrzeć.
- Nie wierzę. Granger ma stracha – wyszczerzył się, nie kto inny jak Blaise.
- Oh spadaj. Nie wiem, jak taka mała dziewczynka mogła tu wejść.
- Ja też nie, lepiej ją znajdźmy. Biedna musi się straszliwie bać – powiedziała z troską Ginny.
Szli ponad godzinę, słuchając dźwięków lasu. Blaise od czasu do czasu starał się rozśmieszyć dziewczyny. Gryfonki polubiły go. Wcześniej Hermiona nie zwracała na niego uwagi. Miała dość Lavender i innych dziewczyn, które jak nie zachwycały się nim, to Malfoy’em. Po części właśnie przez ciągłe słuchanie o nich, miała dość tych Ślizgonów. Jednak teraz okazuje się, że Blaise wcale nie jest taki zły. Mimo że często zgrywał z siebie głupka, cechowała go niemała inteligencja.
Robiło się coraz ciemniej. Hermiona miała wrażenie, jakby coś ją obserwowało. TRZASK. Odwróciła się.
- Słyszeliście to? – zapytała zdenerwowana.
Odpowiedziała jej cisza. Spanikowana odwróciła się, nie widząc swoich towarzyszy.
„O nie, o nie, o nie, o nie, o nie… Kiedy ja mogłam ich zgubić?!” nerwowo myślała.
„Po pierwsze muszę się uspokoić, bo tak niczego nie zdziałam. Wdech… Wydech… Okej. Teraz skąd ja przyszłam?” Obróciła się w prawo, lewo, prawo, lewo. Całkiem się pogubiła. Nagle w ciemności zauważyła dwa jasne punkty. Udała się w tamtym kierunku, myśląc, że to Ginny i Blaise. Nagle światło przybrało czerwony odcień. Podchodząc bliżej zorientowała się, że to wcale nie byli jej towarzysze. To para wielkich oczu. Krzyknęła i zaczęła uciekać, widząc coraz więcej krwistych punktów.
-Lumos! – wyczarowała sobie światło, kierując je na co raz to nowe pojawiające się stworzenia. Miała wrażenie, że jest otoczona. Oczy zdawały się przybliżać. Hermiona już je gdzieś widziała. Niestety, nie było tego w żadnej książce. Nie miała pojęcia, jak się przed tym bronić. Wokół niej panowała absolutna cisza. Drzewa nie wyglądały przyjaźnie. Wszystkie przyglądały się dziewczynie. Czuła, jak staje się bezsilna. Nie wiedziała, co zrobić. Nagle do jej uszu dotarł dziewczęcy pisk. Rzuciła się w tamtym kierunku, świecąc różdżką przed siebie. Potwory jakby bojąc się światła wycofywały się…
***

- Nikt nie miał nic przeciwko twojemu powrotowi Malfoy? – zapytał Harry, chcąc jakoś nawiązać rozmowę, która odwróciłaby uwagę od dziwnych dźwięków.
- Jak widać, Potter – odburknął Ślizgon.
Nie miał ochoty spędzić całego dnia na miłej rozmowie z Gryfonem. Był mu wdzięczny za to, że pomógł mu odzyskać wolność i więcej się z nim nie sprzeczał. Zakopali wojenny topór, ale Draco nie chciał nagle zaprzyjaźniać się z Potterem. Nie potrzebował jego współczucia. A po stracie rodziców to było coś, co najczęściej otrzymywał od ludzi. Po wojnie wszyscy zaczęli go postrzegać inaczej. Tłumaczyli jego zachowanie złym wychowaniem przez ojca. Częściowo mieli rację. To Lucjusz wpoił mu złe wzorce, nauczył go skrywać emocje czy czuć się lepszym od innych. Kiedy jego ojciec został zamknięty w Azkabanie, a Narcyza zmarła, młody Malfoy postanowił, że już nikt nie będzie nim kierował. Chciał być odpowiedzialny za swoje życie. Nie czuł już odrazy do czarodziei urodzonych w mugolskich rodzinach. Teraz jest bardziej „wyluzowany”, w czym niewątpliwe pomógł mu Blaise. Nawet zaczął pomagać innym za jego namową, aby „przełamać swój egoizm”. Oczywiście Draco zadbał o to, żeby nikt się nie dowiedział, kto wsparł finansowo odbudowę Hogwartu.
-  Rozchmurz się, Draco. Trochę czasu tu spędzimy, a ja wolę nie myśleć o tym, co możemy  tu spotkać… - zwróciła się do chłopaka Lea.
Malfoy spojrzał na nią bykiem, ale nawiązał rozmowę.
- Jak trafiłaś do Hogwartu? Jakoś nie mogę cię skojarzyć z wcześniejszych lat?
- Przeprowadziłam się do Londynu w wakacje. Moi rodzice byli aurorami we Francji, a kiedy dowiedzieli się, co się działo tutaj, natychmiast wyruszyli, by walczyć z Voldemortem. Zostałam sama na kilka miesięcy, żeby dokończyć ósmy rok w Beauxbatons. Rodzice tymczasem pokochali Londyn i postanowili zamieszkać tu na stałe, więc zaraz po zakończeniu wojny przeprowadziłam się. Potem udało mi się zapisać do Hogwartu i oto jestem – uśmiechnęła się do blondyna.
- Ja zawsze uważałem, że Francja jest ładniejsza, spokojniejsza. Prawdę mówiąc, dziwię się twoim rodzicom, że zdecydowali się zamieszkać tutaj, gdy mieli pod nosem Lazurowe Wybrzeże.
-Byłeś we Francji? – zdziwiła się Puchonka.
-Moi dziadkowie stamtąd pochodzą, więc znam Francję całkiem nieźle– uśmiechnął się pod nosem.
Harry poczuł dziwny ucisk w brzuchu, widząc jak ta dwójka się dogaduje. Skręcało go jeszcze bardziej na widok uśmiechów rzucanych przez dziewczynę w stronę Śmierciożercy. Gryfon już miał przerywać tę miłą pogawędkę, ale uprzedził go niespodziewany pisk. Nie zdążył nawet zareagować, gdy Malfoy rzucił się do biegu.
***
„Cholera” pomyślał blondyn pędząc cały czas w ciemności. Po usłyszeniu krzyku bez namysłu pobiegł w tamtym kierunku. Instynkt przejął nad nim kontrolę. Teraz żałował, że nie poczekał na Pottera czy jego przyjaciółkę. W tej chwili nie miało to większego znaczenia. Las miał swoje sekrety. Gdy coś chrupnęło mu pod podeszwą, wolał nie patrzeć w dół. Cały czas gnał przed siebie. Nagle potknął się o coś. Upadł, a zaraz po tym coś wyłoniło się z ciemności. Malfoy był niemal pewien, że to jego koniec. Ogarnęła go ogromna ulga, gdy zamiast jakiegoś monstrum, zobaczył drobną dziewczynkę.
Spojrzenie komuś w oczy to krótka chwila. Magiczna chwila. Podczas tego momentu możemy dowiedzieć się wszystkiego o danej osobie. Można by rzecz, że czytamy jej duszę w pewien sposób. Obce osoby nawiązują pewien kontakt. Nawet jeśli chwilę potem odwracają głowę. Bliscy mogą przekazać informacje posługując się tylko wzrokiem. Wyrażane są tak wszystkie emocje. Jednak zazwyczaj ludzie nie patrzą sobie w oczy przez dłuższy czas. Dlaczego? Bo oczy to zwierciadło duszy. Zbyt łatwo z nich wyczytać uczucia. Tak też było i tym razem. Draco jeszcze nigdy nie widział czegoś takiego i wiedział, że nigdy nie zobaczy. Wielkie niebieskie oczy wpatrywały się w niego z nieukrywaną nadzieją, wdzięcznością, ufnością, podziwem, zachwytem, strachem i miłością. To było niesamowite. Nigdy nikt tak na niego spojrzał jak ta dziewczynka. Nawet jego własna matka. Podniósł się z ziemi  i otrzepał spodnie. Blondynka nie opuszczała wzroku nawet na sekundę.
- No…  cześć. Ja chyba ciebie szukam? – zapytał Ślizgon nie bardzo wiedząc, co powiedzieć. Był zszokowany.
Jego zdziwienie pogłębiło się jeszcze bardziej, gdy po tych słowach, dziecko rzuciło się i go przytuliło. Tak po prostu. On nigdy nie pokazywał tak emocji. Nie miał pojęcia, jak się zachować. Tym bardziej, że kilka chwil później jedenastolatce zaczęły płynąć łzy po policzkach.
-Ej, no nie płacz – powiedział blondyn. Brak reakcji. Przykucnął i niezręcznie objął dziewczynkę, na co ta wybuchła jeszcze większym szlochem. – No już. Cicho mała. Zaraz zabiorę cię do Hogwartu. Zjesz coś, przebierzesz się. Ale już się uspokój – powiedział już łagodniejszym tonem.
- No, no Malfoy. Ty to każdą kobietę potrafisz do płaczu – odezwała się Hermiona, gdy już otrząsnęła się z pierwszego szoku.
Dziewczynka widząc Gyfonkę jeszcze bardziej wtuliła się w Draco.
- I zobacz, co robisz! Chcesz, żeby rozpłakała się jeszcze bardziej?! – oburzył się Ślizgon.
- Jestem przy niej już dobre pięć minut, a jednak na twój widok wybuchła szlochem…
– Po prostu ucieszyła się, że w końcu jest z kimś kto rzeczywiście może jej pomóc – warknął w stronę Hermiony, po czym wstał i wziął małą na ręce.  – Naprawdę nie mam ochoty się z tobą użerać, Granger, a tym bardziej spędzić z tobą całej nocy w tym przytulnym lesie, więc lepiej ruszajmy.
Dziewczyna nigdy by się do tego nie przyznała, ale Malfoy miał rację. Nie tylko pierwszoroczna poczuła się bezpieczniej, gdy pojawił się chłopak, ale i ona sama. Nie chodziło o to, że w towarzystwie blondyna czuła się bezpieczniej, bo wciąż pamiętała, że to były Śmierciożerca, ale wiedziała, że nic im nie zrobi. Zresztą dużo łatwiej wydostać się z lasu we dwójkę.
-No to którędy? – zapytała.
- Nie mam zielonego pojęcia, Granger…





***
Przepraszam, że tak długo nie pisałam ;_; Uwierzcie, że często siadałam do Worda zamiarem napisania czegoś, ale zawsze na drodze stawała jakaś przeszkoda. Jeszcze goście przyjechali, więc sprzątanie, gotowanie, sprzątanie... Ale udało się! Noce są piękne :D
Dziękuję wszystkim za szczere  komentarze to dla mnie tyle znaczy <3
Mam nadzieję, że rozdział się podoba ;)  Pozdrawiam <3

środa, 9 lipca 2014

Rozdział 3"Ten dzień powinien być wpisany w „Historię Hogwartu”"

Rozdział 3
                Harry Potter, Ron Weasley oraz Ginny Weasley zmierzali do dormitorium Hermiony. Już mieli pukać, gdy drzwi się otworzyły. Gryfoni  wyszczerzyli się na widok dziewczyny.
- O! Właśnie miałam po was wychodzić!
-  Zdawało mi się, czy widziałem odchodzącego Malfoya? – zapytał z błyskiem w oku Harry.
- Nie, nie zdawało Ci się. Sprawy prefektów. Ale to nieważne! Musicie coś zobaczyć! – zaprosiła do środka zdumionych przyjaciół.
Pociągnęła ich za sobą i stanęła przed regałem.
-To wszystko dla mnie! I wiecie, że mieści się tu nieskończona liczba książek?
- Łał – powiedział Ron, nie zamykając swoich „urokliwych” ust.
-Prawda, że to jest… - zaczęła Hermiona.
-NIESAMOWITE! – krzyknęła rudowłosa i wbiegła przez otwarte drzwi do sypialni. – Hermiona, to najładniejszy pokój, jaki kiedykolwiek widziałam!
- No, no! Rany Miona, przecież stąd w miarę widać boisko do Quidditcha! Gdyby Ślizgoni  trenowali czasem wyżej! Znałbym całą taktykę! Łatwo byłoby z nimi wygrać, a Puchar… - urwał, czując na sobie surowy wzrok Granger.
- Harry Potterze! Jak ty tak możesz myśleć? Dumbledore zawsze cenił cię za szczerość! A twoje sumienie?! Na pewno nie  mógłbyś spać spokojnie! Takie oszustwo… A gdyby McGonagall się dowiedziała?! Zdyskwalifikowałaby naszą drużynę! A może nawet mnie by się dostało! Zastanów się troszeczkę! – „delikatnie” skarciła go kujonka.
- Hermiona, masz w pełni rację. Z resztą nasza drużyna wygra i bez tego! – Ginny spiorunowała wzrokiem Harry’ego.
- Panie i panowie, słuchajcie, bardzo lubię rozmawiać o Quiddichu, ale jeżeli zaraz nie wyjdziemy, to spóźnimy się! – pogonił ich Ron.
- O nie! Już! Won z pokoju! – powiedziała na pół zdenerwowana, ale wciąż wesoła pani prefekt.
Zmierzając na błonia tuż przy wyjściu spotkali Leę. Hermiona poznała tę dziewczynę podczas wakacji. Od razu się polubiły. Puchonka była zawsze uśmiechnięta i bardzo pomogła brązowookiej pozbierać się po wojnie, mimo że sama straciła w niej brata. Okazało się, że mieszkają niedaleko siebie w Londynie, więc zaczęły się często spotykać. Lea miała w sobie coś, czego brakowało Gryfonce w tamtym okresie. To ona namówiła ją do biegania, co okazało się strzałem w dziesiątkę. Choć nie raz musiała budzić rano panią Jane, aby wpuściła ją do pokoju Miony i nie raz podejmowała się brutalnych (według wielkiego śpiocha) czynów takich jak zabieranie kołdry, rzucanie pluszakami czy świecenie latarką po twarzy, zawsze dotrzymywała kasztanowłosej towarzystwa. Pewnego wieczoru, kiedy to dziewczyny urządzały nockę, do domu państwa Granger wparowali z niespodzianką jej przyjaciele. Wszyscy natychmiast się polubili. Od tamtego czasu stanowili zgraną paczkę. Lea w szczególności spodobała się Potterowi, choć on za nic w świecie by się do tego nie przyznał. Hermiona dość często przyłapywała tę dwójkę na „przypadkowych” spojrzeniach, a nawet widziała jak trzymają się za ręce! Chociaż po tym incydencie oboje się speszyli i spoglądając na siebie, ich twarze niemal od razu stawały się czerwone jak burak.
„Chłopiec… Nie! Już mężczyzna, który pokonał samego Czarnego Pana, rumieni się na widok jednej dziewczyny. Świat jednak jest piękny i nieprzewidywalny” zaśmiała się w myślach Gryfonka.
               Przed nimi rozprzestrzeniał się piękny widok. Mimo że rozpoczynał się wrzesień, błonia Hogwartu zachwycały uczniów głęboką zielenią trawy, ogromnymi drzewami, złotym słońcem, przyjemnie grzejącym czy idealnie błękitnym niebem. Tak jakby wraz ze śmiercią Voldemorta i rozpoczęciem nauki, wszystko odżyło na nowo. Hermiona kochała to miejsce. Nawet Zakazany Las nie wydawał się być tak przerażający, chociaż wciąż nie wolno było do niego wchodzić. Niestety dziewczynie nie dane było długo zachwycać się krajobrazem, ponieważ kilka kroków przed nimi stała już grupa Puchonów i Gryfonów, niecierpliwe oczekujących pojawienie się nowego nauczyciela.
-  Witam wszystkich serdecznie na pierwszych zajęciach z Opieki Nad Magicznymi Stworzeniami w tym roku szkolnym – przerwał szepty Adam Weast. Hermiona odetchnęła z ulgą. Gdyby spędzili w jej dormitorium jeszcze kilka minut, na pewno spóźniliby się na lekcję. Musi pamiętać o podziękowaniu Ginny. – Wiem, że wielu z was dotychczas niechętnie chodziło na ten przedmiot, a więc wasza grupa nie zalicza go na OWTM-ach, dlatego postaram się, żeby 90% lekcji stanowiła praktyka. Aczkolwiek! – przerwał entuzjastyczne rozmowy między uczniami. – Dzisiejsza lekcja będzie dotyczyła bezpieczeństwa i zasad zachowania podczas moich lekcji. Tylko od was zależy, jak będą wyglądały nasze relację – uśmiechnął się i rozpoczął omawianie reguł.
Gdy lekcja dobiegła końca, grupa przyjaciół zmierzała do szkoły, rozmawiając o nowym nauczycielu.
- Wydaje się być spoko. Jest młody, więc to jasne, że najpierw chce nas trochę ustawić.
- I pożyczył mi nawet pióro! – odezwał się szczęśliwy Ron.
- Ron… Wiesz... Ty to jednak jesteś zdolny. Żeby usiąść na swoim piórze... Szczerze gratuluję – odezwała się jego siostra.
- No i nie łudź się, że nie widać plamy na twoim tyłku – zaśmiała się Lea.
- O zgon! – jęknął Ron.
- Ale dość o tym! On jest absolutnie per-fek-cyj-ny! – podkreśliła Ginny. – Wysoki,  ciemne włosy i karnacja, przenikliwe oczy, umięśniony. W dodatku miał tak super postawioną grzywkę do góry! – rozmarzyła się Ruda.
- Ginny, to wciąż nasz nauczyciel! – odezwał się Harry.
-Wiem, wiem – odparła dziewczyna tonem zupełnie innym niż poprzedni.
***

Po upływie trzech lekcji Hermiona udała się do biblioteki. Chciała wypożyczyć kilka książek o Eliksirach, gdyż w tym roku postanowiła, że przegoni w tej dziedzinie jedynego lepszego od niej chłopaka. Jak on ją tym wkurzał! Kiedy tylko ona dostawała Powyżej Oczekiwań, co w skali Snape’a było absolutnie ogromnym wyczynem, ta fretka dostawała Powyżej Oczekiwań z plusem. Nigdy nie zapomni dnia, kiedy to pierwszy raz dostała Wybitny u Severusa. To naprawdę było coś. Większość klasy patrzyła na nią z niedowierzaniem, podziwem, a niektórzy nawet ze strachem. Niestety część nie potrafiła docenić tego, że się nauczyła, więc na jej ławce leżało kilka liścików z zapytaniami, ile nocy spędziła z Mistrzem Eliksirów czy innymi, o których nawet nie chciała myśleć. Kiedy 20 minut później okazało się, że Ślizgon zdobył TAKĄ SAMĄ ocenę (notabene jak on śmiał?!), natychmiast pojawiły się plotki o perwersyjnym trójkąciku. Ale jeszcze szybciej zniknęły. Sława, popularność i nazwisko Malfoy może zdziałać cuda.
„Malfoy! Powinnam być teraz w gabinecie dyrektorki!” przypomniała sobie dziewczyna i wybiegła z biblioteki.
50 metrów przed wejściem zatrzymała się, uspokoiła oddech i podeszła do drzwi. Nagle wrota się przed nią otworzyły. Pomieszczenie było duże i wyniosłe, urządzone z elegancją. Na ścianach wisiały portrety poprzednich dyrektorów szkoły, a wśród nich złota, pusta ramka z podpisem „Albus Percival Wulfric Brian Dumbledore”.  Nie sposób nie zauważyć ogromnej ilości, pamiątek i obiektów magicznych znajdujących się w szklanych gablotach. Jednak Hermiona nie mogła lepiej przyjrzeć się przedmiotom, gdyż naprzeciwko drzwi, za biurkiem, patrzyła na nią McGonagall z niezbyt przyjazną miną, co zdecydowanie nie polepszyło dziewczynie nastroju. Przed kobietą siedział wyprostowany blondyn. Biła od niego pewność siebie. Gryfonka podeszła do postaci.
- Ja bardzo przepraszam… - powiedziała ze szczerą skruchą w głosie.
- Siadaj, Hermiono. To pierwszy dzień szkoły, więc mogę zrozumieć, że jesteś rozkojarzona. Aczkolwiek prosiłabym, aby taka sytuacja nie miała więcej miejsca – zganiła ją pani profesor.
Na ustach Malfoy’a pojawił się delikatny uśmiech.
„No, no największa kujonka Granger dostaje od dyrektorki. Ten dzień powinien być wpisany w „Historię Hogwartu”.”
- Przejdę od razu do rzeczy. Jak wiecie, uczniowie z pierwszego roku pokonują łódkami jezioro przed przybyciem do szkoły. Tym razem na brzegu od grupy oddaliła się dziewczynka. Jej koleżanka powiedziała mi, że tamta zobaczyła jednorożca i pobiegła za nim do Zakazanego Lasu. Proszę was, abyście zebrali siedmioosobową grupę, tylko z rozsądkiem, i udali się do lasu. Już kilkoro nauczycieli od wczoraj przeszukuje to miejsce, ale jak widać bezskutecznie. Spotkajcie się przed wyjściem, tam dołączy do was pan Weast. Wypatrujcie niskiej dziewczynki, ubranej w szaty szkolne z kręconymi, blond włosami.

- Oczywiście pani profesor. Znajdziemy ją – odparła Hermiona. Malfoy w tym samym czasie co brązowooka wstał z krzesła i wyszedł z gabinetu, mrucząc coś nieodpowiedzialnych, głupich Gryfonach i że dziewczynka pewnie jest jednym z nich. Do Granger nie powiedział ani słowa…
***
Hej to znów ja! Dziewczyny! Dzięki Waszym komentarzom moje życie staje się piękniejsze naprawdę! Każdy jeden powoduje uśmiech na mojej twarzy. Dziękuję Wam za to <3
I proszę o dalsze pozostawianie śladów po Waszej obecności. Motywują do pisania! 
I mam do Was pytanie! Co sądzicie o długości rozdziałów? Są okej czy powinny być dłuższe? 
A ten rozdział wyszedł niczego sobie moim zdaniem :) Końcówkę troszkę zepsułam, ale późno była  tworzona. Wybaczycie, prawda? :D
Następny rozdział będzie za dwa/trzy dni, chyba że zobaczę 10 komentarzy to udostępnię go wcześniej! <3 <zła ja! :D>
Ciao!

poniedziałek, 7 lipca 2014

Rozdział 2 "Jednak jego jasne oczy były skierowane wprost na Gryfonkę…"

             Rozdział 2
               
  Za Hermioną dreptał tłum przestraszonych pierwszorocznych. Każdy wytrzeszczał oczy, widząc schody, które przemieszczały się same i zagadujące każdego napotkanego ucznia obrazy.
- Proszę za mną! – przekrzykiwała tłum Lea - prefekt Hufflepuffu, chociaż jej podopieczni wcale nie wyglądali na takich, którzy chcieliby odłączyć się od bezpiecznej grupy.
- Hej Lea! Jak minęły wakacje?
-Miona! W sumie były świetne! Wyjechałam do Chorwacji, a ona okazała się wspaniała! Chociaż myślałam, że się tam ugotuję! A jak u ciebie?
- Ah też w porządku! Opowiem ci wszystko, jeśli jutro wpadniesz do mnie do dormitorium!
-Pewnie! Ja muszę lecieć – odpowiedziała szatynka. – Skręcamy w lewo! – zwróciła się do pierwszaków.
Hermiona doprowadziła swoich Gryfonów do dormitorium i usiadła w fotelu przed kominkiem. Myślami wróciła do przystojnego bruneta. Prawdę powiedziawszy, miała nadzieję na niesamowitą historię miłosną, w której to okazuje się, że Ian uczy się w Hogwarcie. Niestety życie jest tylko życiem. Podczas otwarcia roku szkolnego wzrokiem przeszukała całą Wielką Salę, ale nie zauważyła zielonookiego. A szkoda, bo Miona nigdy nie miała chłopaka. Ba! Nawet się nie całowała, a miała 18 lat! Zdarzało się, że żałowała, że postawiła na wiedzę. Może to płoszy niektórych. Ale natychmiast karciła się za takie myśli. Nie chciała być zależna od kogoś. Potrzebowała dobrej pracy, a do tego potrzebowała dobrych wyników w nauce. Tego lata dużo czasu spędziła czytając książki psychologiczne. Dzięki temu zyskała pewność siebie. Jeszcze zdarzały się momenty, w których nowo nabyta cecha gdzieś uciekała. W te wakacje Miona starała zadbać o siebie. I należy przyznać, że efekt był fenomenalny. Wcześniej bardzo garbiła się przez chodzenie z masą ciężkich tomiszczy  (i choć to jej nie przeszło), dzięki temu, że zaczęła biegać, teraz szła wyprostowana. Ubierała dziewczęco i podkreślała swoje walory. Postanowiła nawet delikatnie się malować. Kreska eyelinerem, mascara i błyszczyk jej w zupełności  wystarczały. Ale wciąż wygląd dla niej nie był najważniejszy. Po prostu tak lepiej się czuła.
***
Złote Trio długo ze sobą rozmawiało. Opowiadali sobie o wakacjach, wspominali wcześniejsze lata w Hogwarcie, aż nadeszła pora snu. Trzeba było się wyspać. Czekał ich ciężki tydzień. Rano zaczynali od ONMS, więc musieli zerwać się wcześniej z łóżek. Droga na błonia zajmowała dużo czasu. Gryfoni nie chcieli spóźnić się na pierwszą lekcję, tym bardziej, że była ona z nowym nauczycielem.
Pani prefekt naczelna weszła do swojego dormitorium. W pomieszczeniu znajdowała się czerwona kanapa, stojąca naprzeciwko kominka, a między nimi postawiony był mały stolik „do kawy”. Trochę dalej, nad komodą, wisiały zdjęcia Hermiony, jej rodziców, przyjaciół. Na drugim końcu pokoju umieszczono duże biurko i regał. Brązowooka wstrzymała oddech na ten widok. Tyle książek tylko dla niej! Kierując się w tamtą stronę, zauważyła ciemne, mahoniowe drzwi. Podeszła do nich i je otworzyła. Zobaczyła sypialnię, o jakiej marzyła. Ogromne łóżko małżeńskie ze złocistym baldachimem z pewnością przyciągało uwagę. Ale Miona od razu podbiegła do przeszklonej ściany z widokiem na jezioro. Na szybie przyklejona była karteczka: „Nie martw się, tych okien, ani pokoju z zewnątrz nie widać”. Dziewczyna po raz kolejny podziękowała Merlinowi za magię.
***
Pokój ogarniała ciemność. Jedynie blask księżyca padał na twarz dziewczyny. Leniwie otworzyła jedno oko, gdy nagle coś przemknęło za oknem. Gryfonka zerwała się. Natychmiast chwyciła różdżkę, która leżała na szafce nocnej. Znów cień. Tym razem większy. Hermiona przerażona spoglądała za siebie. Kolejny cień. Teraz zauważyła skrzydła. Uspokojona tym, że to najprawdopodobniej jakiś ptak, usiadła na łóżku. Trzask. Wstała. Za toaletką mignęły dwa czerwone punkty.
- Lumos! – krzyknęła zdenerwowana.
Pusto. Wzięła dwa głębokie wdechy, zgasiła światło i położyła się. Spojrzała jeszcze raz na zewnątrz. Na tle księżyca latało ogromne zwierzę. Nie przypomina sobie, aby widziała już coś takiego. Skierowała swój wzrok nad jezioro. Zamarła. Na brzegu stał mężczyzna ze skierowaną różdżką w jej stronę.
„Przecież on mnie nie widzi. Nie może.” myślała nerwowo. Jednak jego jasne oczy były skierowane wprost na Gryfonkę…
***
Dziewczyna zerwała się z łóżka spocona. Nigdy nie miewała takich snów. Miała wrażenie, że to wszystko działo się naprawdę. Ale najdziwniejsze, że nie pamiętała szczegółów. Przypominała sobie tylko ogarniający ją strach. Zdenerwowana spojrzała na zegarek. 5:30. Hermiona zrezygnowała z dalszego spania i udała się do łazienki. Po zrobieniu codziennej toalety ubrała się w mundurek szkolny. Tym razem nie zapięła koszuli na ostatni guzik, a krawat związała luźno pod szyją. Kiedy była już gotowa i spakowana, powędrowała wesoło w stronę swoich kochanych książek. Każdą z nich dokładnie oglądała. Znała już tytuły i autorów większości z lektur, gdy nagle ktoś zapukał. Hermiona z trudem oderwała się od zajęcia i otworzyła drzwi. U ich progu stał nie kto inny niż… Draco Malfoy!
Oszołomiony Draco Malfoy. Nie mniej jednak od Gryfonki.
- Witam – odezwał się. – Jestem tutaj, aby przekazać Ci wiadomość od McGonagall. Prosi, abyś zjawiła się u niej po trzeciej lekcji. Chce obgadać sprawy Prefektów.
- Ok. Dzięki Malfoy.
- Uwierz mi na słowo. Nie ma za co – powiedział po czym odszedł z dziwnym wyrazem twarzy. Ciężko to przyznać, ale Hermiona Granger zrobiła na nim wrażenie. Wyglądała inaczej. Wyglądała…
… Dobrze. Koszula idealnie podkreślała mięśnie, które sobie wyrobił. Ale Hermiona nie miała zamiaru myśleć o tym Śmierciożercy. Wiele przez niego nacierpiała i wiedziała, że wykorzystał Harry’ego. Miona nie była jedną z tych dziewczyn, które są w stanie spełnić każdą jego zachciankę jedynie po spojrzeniu w jego jasne oczy.
 „Zaraz, zaraz” pomyślała. Ogarnęło ją dziwne uczucie. Nie miała pojęcia dlaczego…

 *****
Hejka! Mam nadzieję, że ten rozdział się spodoba. Wg mnie nie wyszedł najgorzej :D Przepraszam, że tak mało Dramione, ale trzeba trochę pomęczyć naszych bohaterów. Bardzo proszę Was o komentowanie. Nawet nie macie pojęcia, ile to dla mnie znaczy. Naprawdę! A teraz podziękuję mojej Becie, która wyłapuje dosłownie WSZYSTKIE powtórzenia! (Co często jest wkurzające!) No to to było chyba na tyle! Do zobaczenia! 
PS Następny rozdział będzie jak zobaczę chociaż jeden komentarz ;_;