Rozdział 8
- I wtedy usłyszałem
krzyki. Pobiegłem w stronę ich źródła i spotkałem Hermionę, Kate i Draco – nie
przestawał mówić Jack do swoich towarzyszy po wyjściu z gabinetu dyrektorki.
- Czyli z tymi
istotami miałeś już do czynienia? – Hermiona była wyraźnie zaciekawiona.
- Tak, ale tylko w
Zakazanym Lesie.
Uczniowie
przemierzali pusty korytarz, aby wrócić do dormitorium. Nikt nie lubił
przechodzić obok pomieszczenia, w którym spędzała większość swojego czasu
Minerwa McGonagall. Zawsze wybierało się drogę na około. Jack idąc, rozglądał
się, starając się zapamiętać drogę. Hogwart był największym zamkiem, jaki
widział. Większy od jego domu, co dotąd wydawało mu się niemożliwe. Spojrzał na
idącą obok niego dziewczynę. Hermiona w jego oczach była bardzo ładna. Szczególnie
podobały mu się jej włosy. Kręcące się w każdym kierunku dodawały jej uroku.
Widać było, że nad czymś intensywnie myśli. Jack domyślił się, że relacje
pomiędzy Hermioną, a chłopakami nie należały do najcieplejszych. Jeszcze nie
udało mu się rozgryźć dlaczego, ale pracował nad tym. Chciał wiedzieć, jak się
przy nich zachowywać. Jego rozmyślania przerwał czyjś głos.
- Czekaj. Jakim
cudem znalazłeś Hogwart, skoro jest on tak „świetnie” chroniony? – zapytał Malfoy, odwracając się w
stronę chłopaka.
- Mówiłem już –
westchnął Jack, ale powtórzył. – Dumbledore mi pomógł. Opowiem wam jeszcze raz,
bo jak widać nie słuchacie – zirytował się chłopak. - Dwa lata temu, podczas
gdy mój ojciec wyjechał na jedną z tych swoich „misji”, dostałem list. Zawarte
w nim były wskazówki, jak uciec z domu i gdzie pójść. Na samym początku
myślałem, że to kolejna próba ze strony mojego ojca. Nie raz podrzucał mi
jakieś karteczki, namawiające do zrobienia czegoś wbrew jego woli. Wysyłał do
Ian’a, aby zrobił coś złego. Na początku wykonywałem polecenia. Oczywiście
kończyło się to przemocą ze strony ojca – Jack wzdrygnął po tych słowach. Hermiona
spojrzała na niego z współczuciem, ale on kontynuował. – Potem się nauczyłem,
aby nie robić nic, czego ojciec mi zabraniał. Byłem mu całkowicie posłuszny...
Wracając do listu. Nabrałem podejrzeń, chociaż list był zupełnie inny. Zawierał
wszystkie szczegóły. Zastanawiałem się, czy pójść według jego wskazań. Jednak decyzja
została podjęta szybko, bo dzień później. Wtedy to moja mama pierwszy raz mnie
uderzyła. Nigdy nie była dla mnie miła, ale to nie znaczyło, że mnie biła.
Zresztą nie ma to teraz znaczenia. Zabrałem potrzebne rzeczy i uciekłem. Udałem
się do mojej cioci. Tak jak wskazywał list. Zawsze mnie lubiła. Powitała mnie ciepło
i zaprosiła na kolacje. Wiedziała, że przyjdę. Spędziłem u niej równo rok i
dostałem kolejną sowę. Na pergaminie był napisany plan jakiejś wyprawy ,
krótkie wyjaśnienie, że prowadzi do
Hogwartu i podpis „A. Dumbledore”.
Nie chciałem odchodzić. Było mi dobrze u cioci. Trochę jej pomagałem, ona za to
uczyła mnie o magii. Pokazała mi, że muszę mieć własne zdanie i nie mogę być
uległy wobec wszystkich, tak jak byłem wobec ojca. Ale wiedziałem, że muszę
iść. Po prostu to czułem. Spakowałem się, pożegnałem i wyruszyłem w nieznane.
Początkowo wszystko szło zgodnie z planem. Potem pojawiły się pewne… Hmm,
powikłania. Dodatkowo ludzie mojego ojca mnie znaleźli, więc musiałem uciekać.
Wtedy zabłądziłem. Rok szukania i znalazłem świstoklika, który sprowadził mnie
do Zakazanego Lasu. Kilka dni wędrówki i oto jestem – dokończył z uśmiechem,
chociaż Hermiona wiedziała, że nieszczerym. Głos chłopaka podczas opowieści
często przepełniony był goryczą i żalem.
- Dokąd idziemy? –
spytał po chwili Jack, chcąc przerwać niezręczną ciszę.
- Do naszego dormitorium.
To znaczy mojego i Blaisa. McGonagall powiedziała, że zamieszkasz u nas do
czasu ceremonii.
Gryfonka
wytrzeszczyła oczy.
- Jak to „waszego”
dormitorium?
- Granger, czyżbyś
nie zrozumiała? – zakpił Malfoy.
- Ale jak to
możliwe? Wiem, że jesteś prefektem naczelnym, chociaż nie rozumiem dlaczego,
masz swoje dormitorium, ale Blaise?! – mówiąc to dziewczyna stanęła w miejscu.
Była wyraźnie
oburzona. Ręce skrzyżowała na piersi.
- Spokojnie Granger.
Nie zapominaj, że to właśnie ten oto blondynek, finansował większą część
renowacji Hogwartu – uśmiechnął się Zabini, następnie objął ramieniem
dziewczynę, na co ta wyrwała się z objęcia i ruszyła przed siebie zdecydowanym
krokiem. Oczywiście, fragment z finansowaniem odbudowy Hogwartu jej nie umknął.
- Diable, za tego
„blondynka”…
- Tak, tak wiem,
będę czekał w sypialni – przewrócił oczami ciemnoskóry chłopak, co zaowocowało
westchnięciem Malfoy’a, przerażonym wzrokiem Hermiony i zmarszczeniem czoła u
Jacka.
- Oj Granger, nie patrz tak na mnie. Mamy duże
łóżko, więc zapraszamy. Ty , Jack też się zmieścisz – dodał po chwili pełny
powagi Blaise.
- Ty lepiej uważaj,
bo jeszcze skorzystają – odezwał się Malfoy z udawanym przerażeniem.
Hermiona spłonęła
rumieńcem, po czym starała się go ukryć, opuszczając głowę i pozwalając włosom
opaść na jej twarz. Ruch ten zdążył zauważyć Jack, ale nic nie powiedział. Dziewczyna
czuła się bardzo nieswojo, kiedy ta dwójka wysuwała jakiekolwiek aluzje
seksualne. Nie chciała, aby Ślizgoni zauważyli jej niepewności. Primo – mogliby
to wykorzystać. Sekundo – nie powinni znać, żadnej z jej słabości. Oczywiście,
według Hermiony brak bliższych kontaktów z chłopakami nie był żadną słabością,
ale obcy ludzie różnie to odbierali. Zresztą ta dwójka zdecydowanie nie powinna
tego wiedzieć. Hermiona zapadłaby się pod ziemię.
Po kilku minutach ciszy, przerywanej jedynie
stukaniem butów o podłogę, Hermiona mruknęła pod nosem.
- Nie powinno tak
być…
- A gdzie się
podziała twoja tolerancja? – oburzył się Blaise.
- Nie o tym mówię… -
powiedziała lekko speszona. – Jak to jest, że wy macie dormitorium tylko we
dwoje? No, teraz we trzech – poprawiła się.
- Granger, naprawdę
nie uważałaś? – ironizował Malfoy – Przecież Zabini ci powiedział, że
finansowałem odnowę szkoły. Teraz raczej spełnia się moje życzenia – mówiąc to
chłopak wyprostował się dumnie.
- Jesteście okropni…
- Na twoim miejscu
uważałbym na słowa Granger – warknął blondyn – Nie zapominaj, w jakim
towarzystwie jesteś.
Dopiero teraz
Gryfonka zorientowała się, że otacza ją dwójka najprawdziwszych Ślizgonów.
„Nie będę się ich
bała, jestem znacznie lepsza od nic. Nie mogą mi nic zrobić.” Dodawała sobie
odwagi w myślach. Zresztą, wiedziała, że ani Jack ani Blaise nic by jej nie
zrobili. Co do trzeciego nie była pewna, chociaż zauważyła, że ten się zmienił.
- Notabene, Granger,
jak ci się wydaje, co pomyśleli uczniowie, których przed sekundą mijaliśmy? –
Zabini uniósł brew.
Hermiona gwałtownie
odwróciła się. Patrzyła na nich dwójka uczniów, szepczących do siebie nerwowo.
- Przecież my tylko
wracamy z gabinetu McGonagall… - jęknęła żałośnie.
- Ty to wiesz, oni
tego nie wiedzą – uśmiechnął się wrednie Zabini.
- Hermiona, oni cię
podpuszczają. Prawdopodobnie oglądają się za nowym uczniem – Jack lekko pomasował
dłonią jej plecy. Zabini i Malfoy przewrócili oczami w tym samym czasie.
- Chłopie, nie
mogłeś nam dać trochę pognębić Gryfiątka – westchnął Blaise, na co Hermiona
spiorunowała go wzrokiem.
Mimo że Ślizgoni jej
dokuczali, nie było to tak uciążliwe, jak w poprzednich latach. Wtedy to, po
dosłownie każdym spotkaniu, dziewczyna wracała do dormitorium z łzami w oczach
lub chęcią rozwalenia czegoś, w zależności od dnia. Teraz wszystko było na tak
zwanym „poziomie”. Żaden z nich nie przekraczał granicy. Suma summarum nie było
z nimi tak źle. Jak widać dojrzeli.
- Gryfiątka? –
zdziwił się Jack.
- To jest
zdrobnienie od Gryfonki – tłumaczyła Hermiona. – Pewnie wiesz, że w Hogwarcie
istnieją cztery domy, założone przez czterech czarodziejów. Ravenclaw to dom założony
przez Rowenę Ravanclaw. Zazwyczaj uczniowie tego domu cechują się niezwykła
inteligencją, bystrością, miłością do książek…
- Kujoni – przerwał
jej Malfoy. – Aż dziwne, że ty tam nie trafiłaś…
- No nie? – dodał
Zabini. – Chociaż z drugiej strony wspomnij coś o jej honorze czy odwadze, od
razu skoczy na ciebie z pazurami…
Chłopak nie
omieszkał zainscenizować takiej sytuacji. Wyskoczył przed dziewczynę z rękoma
przed sobą, układając dłonie jakby miał pazury.
- Nieprawda! –
rozjuszyła się dziewczyna. – Zresztą nieważne… Krukonów poznasz po niebieskich
barwach. Kolejny dom to Hufflepuff.
-Najgorsze z
możliwych… - znów przerwał jej Ślizgon.
- Same niezdary –
dodał Blaise.
- Przestańcie
natychmiast! – krzyknęła dziewczyna stanowczym głosem. – A jak Jack trafi do
Hufflepuffu to co? Gorszy? Jak możecie w ogóle z nim rozmawiać, skoro nie
wiecie, gdzie trafi?! Wstydźcie się! A ty Blaise w szczególności. Lea się o tym
dowie... Uczniowie tego domu są spokojni, uczciwi, sprawiedliwi i bardzo
przyjacielscy – powiedziała już spokojniej w stronę Jacka, który wolał się nie
odzywać, widząc ich kłótnie.
- Frajerzy - podsumował Malfoy.
- Powiedziałam,
żebyście przestali! – Gryfonka powoli wychodziła z siebie, na co chłopacy
uśmiechnęli się do siebie, widząc, że osiągają zamierzony cel. – Kolejny dom to
Gryffindor.
- Ciekawe, co tym
razem nam powiesz.
Gdyby wzrok mógł
zabijać, ta dwójka Ślizgonów już dawno leżałaby na zimnej posadzce.
„Oni cię tylko
prowokują” uspokajała się w myślach Hermiona „ Nie daj im się”
- Gryfoni charakteryzują
się męstwem, odwagą, szlachetnością…
- Są takimi troszkę
ciotami. Bez urazy, Granger – Blaise posłał w jej stronę szarmancki uśmiech – Potrafią
wszystko poświęcić dla innych. Nigdy nie wiedzą, kiedy skłamać. Są wiecznie
prawdomówni. Brak u nich imprez. Nie mają też takiego dygu do interesów, poza
bliźniakami Weasley, to muszę im przyznać. Mają braki również w sprycie. Nie
potrafią się wymigać. Ah no i jeszcze jedna sprawa! – w miarę jak mówił,
Hermiona oddychała coraz głębiej, aby nie wybuchnąć – Weź coś powiedz o ich
honorze i dumie! Albo dodaj, że są tchórzami. Zrobią wszystko, żeby ci
udowodnić, że tak nie jest. Przyznaj Granger, że mam rację – zwrócił się na
końcu do dziewczyny.
- Chyba kpisz! My,
Gryfoni mamy swoją dumę i honor, ale nie musimy wam niczego udowadniać! My
chociaż potrafimy poświęcić coś dla bliskich. My… - przerwała, widząc głupawe
uśmieszki na twarzach chłopaków.
- Dodatkowo bardzo
łatwo ich podpuścić – dodał z wrednym wyrazem twarzy blondyn, zwracając się do
Jacka.
- Merlinie ratuj
mnie…
- Granger, nie
opowiesz naszemu nowemu koledze o ostatnim z domów?
- Sami powiedzcie…
- Skoro nalegasz -
Blaise lekko ukłonił się przed Hermioną - Najlepszy za wszystkich,
najwspanialszy Slytherin! Ślizogni zaskoczą cię sprytem…
- Błyskotliwością –
dodał Malfoy
- Inteligencją.
-Ambicją.
-Zaradnością.
-Przebiegłością.
- Oraz niesamowitą
skromnością – przerwała im dziewczyna.
Jack słysząc te
słowa parsknął śmiechem.
- Jeżeli twoim domem
okaże się Slytherin to znaczy, że jesteś gość – poklepał go po plecach Blaise.
Przy schodach gdzie
Ślizgoni i Jack mieli udać się w dół, a Hermiona do swojego dormitorium,
spotkali Leę.
- Hermiona! Widzę,
że się demoralizujesz – zaśmiała się blondynka. – Zabini, zostaw dziewczynę w
spokoju…
- To nie tak! –
oburzyła się Hermiona.
- Jasne, jasne, już
ja cię znam – mrugnęła do niej Puchonka, następnie zwróciła się w kierunku
Jacka – My się chyba nie znamy. Lea, miło mi.
- Jack – chłopak
chwycił i pocałował dłoń dziewczyny, na co ta zarumieniła się.
- Eh – pokręcił
głową Blaise. – Koniec tego czarowania. Jack, zbieramy się, bo zaraz kolacja, a
po tym czeka nas długa noc. Mamy sporo do obgadania. Do zobaczenia dziewczyny!
Po tych słowach
chłopcy udali się do swojego dormitorium, zostawiając przyjaciółki same. Hermiona
zerknęła na zegarek.
- Do kolacji zostało
pół godziny. Nie widziałaś jeszcze mojego dormitorium prawda? – Lea pokręciła
przecząco głową.- Chodź, pokażę ci je. Akurat zdążymy – uśmiechnęła się
Hermiona.
***
Dzisiaj taki lekki rozdział :x
No i nowy szablon :D Jak Wam się podoba? Teraz jest pobrany z szabloniarni, ale postaram się o swój własny, żeby w pełni oddać charakter bloga ;)
No i nowy szablon :D Jak Wam się podoba? Teraz jest pobrany z szabloniarni, ale postaram się o swój własny, żeby w pełni oddać charakter bloga ;)
Pozdrawiam :D