Rozdział 12
Czwórka Gryfonów i Puchonka zmierzali pustym korytarzem na siódme piętro.
Echo ich kroków odbijało się od ścian. Szli w milczeniu, starając się nie
myśleć o przepowiedni.
- Miona, gdzie spotykasz się z Jackiem? – ciszę przerwała Ginny, chcąc
odwrócić uwagę jej przyjaciół od negatywnych myśli.
- Ustaliliśmy, że spotkamy się przed Pokojem Życzeń, a potem pójdziemy na
błonia.
- Brzmi romantycznie – Lea szturchnęła łokciem koleżankę.
- Oh, przestań – Hermiona spłonęła szkarłatnym rumieńcem.
Harry i Ron rzucili przyjaciółce pytające spojrzenie, ale dziewczynę
wyprzedziła rudowłosa.
- Nie wasz interes!
- Oj, no proszę – jęknął Ron.
Hermiona już zamierzała wyjaśnić wszystko chłopakom, ale znaleźli się
przed Pokojem Życzeń.
- Jak my mamy tam wejść? – pomyślała na głos Puchonka.
- Jeżeli ładnie poprosisz, to ja was wpuszczę – wyszczerzył się Blaise.
Trójka Ślizgonów stała tuż za nimi. Każdy miał na sobie koszulę. Oczywiście
kilka pierwszych guzików było odpiętych, delikatnie odsłaniając umięśnioną
klatkę piersiową.
- Nie za gorąco wam? – uniosła brwi Ginny.
- Ażebyś wiedziała, Wiewióro. W każdej chwili możesz mnie rozgrzać
jeszcze bardziej, a w nagrodę może nawet ściągnę tę bardzo niewygodną koszulę –
Zabini sugestywnie się uśmiechnął.
Ron zacisnął pięści, poczerwieniał na twarzy, ale nie zdążył stanąć w
obronie siostry. Jak widać, sama sobie radziła.
- W twoich snach, Zabini – warknęła „Wiewióra”.
- Nie bądź taka niegrzeczna, bo cię nie wpuszczę – zacmokał Diabeł,
przekomarzając się z dziewczyną.
- Dobra, Diable. Skończ to podrywanie i łaskawie wprowadź nas na tę
imprezę – wtrąciła się Lea.
Blaise rzucił jej spojrzenie spode łba, ale zaczął przechodzić przed
ścianą, myśląc o Pokoju Życzeń.
- Chwila, moment. Wieprzlej tam nie ma prawa wejść – po raz pierwszy
odezwał się Malfoy.
- Zamknij się, Tchórzofretko - chłopak
wciąż trzymał zaciśnięte pięści.
- Uspokój się, Ron – Harry położył rękę na ramieniu kumpla.
- Nie ma mowy, że on tam będzie – Malfoy tym razem zwrócił się do
ciemnoskórego chłopaka.
-Okay… - Ron odwrócił się na pięcie z zamiarem powrotu do dormitorium.
- Hola, hola. Wracaj tu, Ronaldzie – rozkazała Ginny władczym tonem.
- Okay… - Ron ponownie odwrócił się, nie chcąc sprzeciwić się siostrze.
Dopiero teraz Hermiona zorientowała się, że coś się dzieje. Wcześniej nie
mogła oderwać wzroku od Jacka, który urzekająco się uśmiechał w jej stronę. Była nim
zauroczona. Nie dlatego, że poleciała na jego wygląd, po prostu to chyba
pierwszy inteligentny chłopak, który zwrócił na nią uwagę. Z trudem
przeniosła wzrok na jego towarzyszy. I zatkało ją. Ślizgoni wyglądali dobrze.
Bardzo dobrze. W szczególności blondyn. Lecz gdy tylko zerknęła wyżej i
zobaczyła jego wyraz twarzy, wróciła na ziemię. Malfoy uśmiechnął się kpiąco,
gdy złapał jej spojrzenie.
- No, no, czyżby niewinna Granger przyszła balować? – arystokrata uniósł
brwi.
- Zdziwiłbyś się jak „niewinna Granger” potrafi tańczyć – odezwała się Lea,
chcąc uniknąć niepotrzebnych kłótni, jednocześnie uśmiechając się wesoło do
przyjaciółki.
Na te słowa Hermiona poczuła, jak policzki jej płoną. Nagle wszyscy
zainteresowali się słowami Puchonki.
- Miona? Czy my o czymś nie wiemy? – Harry zmarszczył brwi, ale jego usta
wygięte były w podkowę.
- Nieważne – wymruczała pod nosem Gryfonka.
Wszystkie spojrzenia były skierowane na nią. Wcale nie lubiła być w
centrum uwagi…
- To wchodzimy czy nie? – z opresji uratowała ją Ginny.
- Bez Wieprzleja – powtórzył się Draco.
- Nie ma mowy – tupnęła nogą Ginny.
Nie miała zamiaru ustępować im. Zostały zaproszone i mogły wziąć, kogo
chciały, więc niech teraz nie mają pretensji.
- Dobra, Smoku. Dzisiaj im odpuścimy.
Słowa Zabiniego wywołały różnorakie reakcje. Ginny stanęła jak wryta, Ron
uniósł głowę z nadzieją, Harry zmarszczył brwi, szukając haczyka, Jack zerknął
z dziwnym wyrazem twarzy na Diabła, a Granger i Draco wytrzeszczali na niego
oczy. Jedynie Lea się ucieszyła.
- Smoku, Granger, zaraz wam mucha wleci – zaśmiał się Blaise.
Dwójka natychmiast się wyprostowała i spoważniała. Znów mierzyli się
wzrokiem.
- Eh, zapraszam w moje skromne progi –„pojedynek” przerwał Diabeł i
pokazał drzwi do Pokoju Życzeń.
Pomieszczenie było ogromne, wypełnione szósto i siódmoklasistami. Całość utrzymana
była w czerni i bieli. Pokój Życzeń wyglądał co najmniej zjawiskowo. Trzeba
było pochwalić Blaisa. Aż Hermiona ponownie rozważyła swoją decyzję. Jej przemyślenia
przerwał szept.
- To jak, wychodzimy?
Pozbawiło jej to wszelkich wątpliwości. Odwróciła się przodem do chłopaka
i skinęła głową z delikatnym uśmiechem na potwierdzenie.
~*~
Całej sytuacji z zaciekawieniem przyglądał się Malfoy. Jak to jest
możliwe, że kilka słów, podejście bliżej i dziewczyna mięknie. Będzie musiał
kiedyś tego spróbować. A nuż Granger okaże się nie być trudnym celem do manipulacji.
Zaraz po odejściu tej dwójki, wszyscy ruszyli do drzwi. W tym samym
momencie wejść chciała Ginny oraz Blaise. Draco uniósł brwi, czekając na
rozwinięcie się tej akcji. Niestety ku jego zawodowi, Ślizgon wycofał się i
wskazał ręką, aby dziewczyna weszła pierwsza. Rudowłosa starała się nie
okazywać zaskoczenia, dlatego lekko kiwnęła głową i pewnym krokiem weszła do
środka.
- Oj, Diable, wpadłeś – zagadnął przyjaciela Malfoy.
- Wydaje ci się – wyszczerzył się Zabini, po czym dodał. – Chodźmy,
impreza sama się nie rozkręci!
Arystokracie wciąż nie chciało się wierzyć, że jest w tym samym miejscu
co Weasley. Na początku, gdy Diabeł wpuścił Wieprzleja, Draco szczerze wierzył,
że oszalał. Nagle jednak wszystko stało się jasne. Chciał po prostu zaskoczyć
pewną Gryfonkę. Draco pokręcił głową, przeciskając się przez tłum, szukając
czegoś do picia. Niedorzeczne, że czystokrwisty Zabini zabujał się w tej
zdrajczyni krwi. Blondyn zaklął w myślach. Miał się pozbyć właśnie takiego
myślenia. Przecież kilka dni temu właśnie z tego powodu, straszył pewnego
pierwszaczka. Pracował nad tym z Zabinim całe lato. Starał się spędzić część
wakacji wśród mugoli, którzy okazali się być całkiem rozumni. Wyjechał na kilka
tygodni do Francji i żył tak, jak gdyby magia nie istniała. Oczywiście, nie
wytrzymał całego pobytu, bo po co tracić klika wygód. W każdym razie udało mu
się w większości wyprzeć uprzedzenia. Chociaż jak widać Blaisowi szło znacznie
lepiej.
- Co jest, Smoku? – do chłopaka dosiadła się Pansy.
- Nic takiego. Luźne przemyślenia. – uśmiechnął się do niej.
Gdy byli sami, Pansy zachowywała się bardzo w porządku. Nie raz próbował
jej powiedzieć, że w takim wydaniu jest dużo lepsza, ale dziewczyna zawsze
urywała temat. Nie chciała o tym słuchać. Zaletą udawania idiotki jest to, że
ludzie rzeczywiście zaczynają cię tak traktować. Nie zwracają na ciebie uwagi,
a to jest to, czego właśnie potrzebowała. Po tylu przeżyciach postanowiła, że
tak będzie lepiej. Draco nie mógł jej za to winić. Każdy z nich miał swój
sposób na odreagowanie wojny. On chciał się zmienić.
- Wiesz, co myślę? – spojrzała na niego z troską. – Myślę, że
potrzebujesz się rozerwać. Śmigamy na parkiet.
- Masz rację – uniósł kąciki ust. – Można panią prosić do tańca?
Ukłonił się i podał jej rękę.
- Oh, panie Malfoy. To byłby zaszczyt – chwyciła jego dłoń i razem poszli
na parkiet.
~*~
- Blaise, zaraz zwymiotuję! – zaśmiała się pomiędzy obrotami Lea.
- Cóż, tego chyba byśmy nie chcieli – jak na zawołanie chłopak przestał kręcić
Puchonką.
- Dzięki ci, Merlinie – dziewczyna uniosła oczy ku górze.
- Ej, ranisz! – Zabini udał załamanego.
- Przecież wiesz, że tańczysz genialnie. Po prostu czasem cię ponosi –
Lea cmoknęła chłopaka w policzek. Obróciła się w prawo. Obok nich na parkiecie
szaleli Draco i Pansy.
- Hej, Diable! Czy oni coś tego?
- Nie, nie, coś ty! Myślę, że oni są tylko przyjaciółmi. A teraz wybacz,
ale muszę rozerwać pewną Gryfonkę – mrugnął do niej.
- Nie ma sprawy, myślę, że ci troszkę pomogę.
Razem skierowali się do Ginny i Harry’ego, którzy siedzieli przy barze i
rozmawiali ściszonymi głosami.
- Co się stało moim Gryfiątkom? Czyżbyście się nie bawili dobrze? –
Blaise udał bardzo zatroskanego.
- Spylaj, Zabini – warknęła Weasley.
- Spokojnie, schowaj te pazury, Lwico. Chciałem jedynie skraść ci jeden
taniec. Jeśli mi odmówisz, będę musiał się upić, a potem pociąć… - chłopak
ciężko udał na stołku.
- Ginny, chyba mu nie odmówisz? – zaśmiała się Lea. – Spójrz tylko na
niego.
Blaise siedział ze spuszczoną głową, gdy Ruda spojrzała na niego,
podniósł na nią wzrok pełen nadziei. Ginny sama nie wiedziała, czy lubi
chłopaka, czy nie. Imponował jej z każdym dniem coraz bardziej. Nie dość, że
był nieziemsko przystojny, to jeszcze wpuścił jej brata. Dziewczyna zaczynała
do niego czuć coś na kształt sympatii. Ale wciąż był cynicznym, wrednym
Ślizgonem. A jednak patrzył na nią, jak nikt dotąd. A może jednak da mu szansę?
- Masz jedną szansę, Zabini.
Chłopak niemalże zeskoczył ze stołka, chwycił dziewczynę za rękę i
pociągnął ja na parkiet, krzycząc.
- Nie pożałujesz!
Harry pokręcił głową, przyglądając się Ginny.
- Ona na niego prędzej czy później poleci – odezwał się do Lei.
- Myślę, że to będzie prędzej – uśmiechnęła się do niego i usiadła. – Ale
myślę, że ona też mu się podoba.
- Jesteś pewna? Nie ufam mu do końca. Byleby jej nie wykorzystał.
Puchonka zastanowiła się, czy Harry też tak by się troszczył o nią. Chociaż
Harry troszczył się o wszystkich. Westchnęła. Nie wiedziała, jak delikatnie mu
pokazać, że jest nim zainteresowana. Wybraniec chciał teraz odpocząć od
wszystkiego. Nie chciała mu się narzucać. Westchnęła jeszcze raz, ściągając tym
samym uwagę jej towarzysza.
Harry bardzo chciał zatańczyć z Leą, ale bał się, że odmówi, albo że ją
nadepnie. Tak, to by było w jego stylu.
„Kurczę” pomyślał. „Do odważnych świat należy, dałeś radę samemu
Voldemortowi. Lea jest mniej straszna”
- Lea… Eee, no to może, ee. Chciałabyś zatańczyć? – przeklinał w myślach
swoją elokwencję.
- Pewnie, Harry – oczy dziewczyny zalśniły.
~*~
Wróciłam!
Po długiej przerwie, ale jestem!
Rozdział miał byś troszeczkę dłuższy, ale ucięłam go, żeby w przyszłym wpisie, bardziej przybliżyć Wam spacer Mionki i Jacka <3 Postaram się skupić na uczuciach, ale niczego nie obiecuję!
I proszę jeżeli czytasz to skomentuj, to zawsze motywuje :D
Dobranoc, Miśki ;3
Jess