Rozdział 5
Gryfonka i Ślizgon
szli ramię w ramię z wyciągniętymi różdżkami. Mimo że znajdowali się na terenie
Hogwartu, wcale nie czuli się bezpiecznie. Zakazany Las każdego przyprawiał o
dreszcze. Oboje się bali. Chłopak starał się tego nie okazywać. Chciał, żeby
chociaż jego towarzyszka nie była tak przerażona. Trzymali się blisko siebie.
Zewsząd słyszeli dziwne odgłosy, pohukiwanie sów, galop centaurów… Chociaż od
tych czworonożnych istot woleli trzymać się z daleka.
- Weasley, kiedy wysłaliśmy patronusa? –
zapytał ciemnowłosy chłopak.
- Jakieś 5 minut
temu – odpowiedziała mu dziewczyna.
- Powinni już go
mieć – odezwał się Blaise, przeczesując palcami włosy. Ginny nie wiedziała,
który to już raz, poprawia fryzurę. Ślizogn najwyraźniej w ten sposób okazywał
zmartwienie.
- Powinni… -
powiedziała po chwili namysłu.
Kilka sekund później
ciemność przerwały czerwone fajerwerki, układające się w napis „Hogwart – tutaj”.
Uczniowie spojrzeli na siebie, a następnie ruszyli w tamtym kierunku bez słowa.
Nareszcie pojawiła się nadzieja. Las wszędzie wyglądał identycznie. Mogli
przejść 300 metrów, a otoczenie nie zmieniało się. Szli jak najszybciej, chcąc
znaleźć się już w zamku. Nagle wprost na nich wbiegło stado pół ludzi pół koni.
- Za mną Weasley –
Blaise nerwowo wyszeptał do ucha dziewczyny.
Chwycił ją za
nadgarstek i pociągnął za najbliższe drzewo o ogromnym konarze.
- To boli Zabini.
Puszczaj – jęknęła Ginny, gdy chłopak nie zwalniał uścisku.
- Siedź cicho. Chyba
nie chcesz, żeby nas usłyszeli – warknął Ślizgon.
-Chyba wam coś nie
wyszło– oboje zamarli. – Wyłazić! – krzyknął nieznajomy.
Miał głęboki, niski
głos. Ginny wielkimi brązowymi oczami popatrzyła na chłopaka.
- Nie zamierzam na
was marnować czasu. Dalej, albo sam was wyciągnę, a to na pewno nie będzie
przyjemne.
Wstali i wyszli z
kryjówki. Przed nimi stało około tuzina magicznych stworzeń. Każde z nich
trzymało w ręce jakąś broń. Miecze, łuki, liny wyglądały niesamowicie. Wszystko
mieniło się srebrną poświatą. Na pierwszy rzut oko widać, że istoty pochodzą z
jednego rodu. Z tyłu wszyscy posiadali brunatne, lśniące futro i długi, czarny
ogon, zaś ich tors był umięśniony. Długie włosy, które również były hebanowe,
zostały związane luźno w kucyk.
- No, no. Kogo my tu
mamy. Oh, no tak panna Weasley i pan Zabini. Nieładnie tak kręcić się tutaj. Uczniowie
nie mają wstępu do lasu.
- My tutaj tylko
przelotnie, McGonagall nas wysłała . Właśnie wracaliśmy do szkoły – odezwał się
Ślizgon, licząc na to, że stworzenia szybko dadzą i spokój.
Odpowiedział mu
gorzki, gardłowy śmiech.
- Chyba sobie kpisz,
chłopcze – wysyczał centaur stojący na
przedzie. –Śmiem wątpić, że dyrektor wysłała was tutaj samych. Zawarliśmy
umowę, że po godzinie dwunastej nikt nie zapuści się na nasze terytorium. A
jednak tu jesteście. Młodzi, słabi, głupi… Macie mnie za idiotę?! To jasne, że
chcieliście się ukryć. Przecież jakiekolwiek relacje – mówiąc to, znacząco uniósł brwi – między uczniami z domu Węża i Lwa są
powszechnie nietolerowane.
- To nie tak! –
krzyknęła zarumieniona Ginny, po czym zagryzła wargę.
- Oczywiście –
przewrócił oczami. - To nigdy nie jest „tak”. Zresztą teraz to nie ma
znaczenia. Nawet lepiej, że was znaleźliśmy. Herald już od dawna miał ochotę na
ludzkie mięso. Ja zresztą też nie pogardzę. Związać ich.
- Nie sądzę, żeby to
był dobry pomysł – zza drzew wyłonił się nauczyciel od opieki nad magicznymi
stworzeniami.
- Oh Adamie! Jak
miło cię znów widzieć. Co masz na myśli? Przecież sam powiedziałeś….
- Nie ma to
najmniejszego znaczenia. Ile razy wam powtarzałem? Uczniów nie wolno zjadać.
Rozejść się – mówiąc to, patrzył przywódcy stada prosto w oczy.
- Rozliczymy się
później… - powiedział lider, również patrzący hardo w oczy nauczyciela.
Po tez wymianie istoty
odbiegły. Ginny spojrzała na nauczyciela wielkimi oczyma.
- Co on miał na
myśli? Co pan mówił? Od kiedy centaury żywią się ludzkim mięsem?
Po chwili milczenia
profesor Weast odezwał się.
- Spokojnie.
Powiedziałem mu, że powinni żywić się tym, co upolują poza jednorożcami.
Oczywiście nie sądziłem, że kiedykolwiek znajdą kogoś z Hogwartu. No i nie
miałem na myśli ludzi. Ostatnio brakuje tutaj zwierzyny. Tak po prostu znika.
Wszyscy martwią się tym faktem. Magiczne stworzenia zaczynają głodować. Jedzą,
co tylko wpadnie im w ręce. Coś złego się dzieje, a my nie mamy pojęcia co.
Adam pogrążył się w
myślach, a uczniowie spojrzeli na siebie. Koniecznie będą musieli podzielić się
nowo zdobytymi informacjami z przyjaciółmi.
- Profesorze może
już wracać? – zapytała Ginny z nadzieją w głosie.
- Tak, oczywiście,
chodźcie za mną.
***
Ulga jaką poczuli w
chwili, gdy zobaczyli sztuczne ognie, była ogromna. Bez słowa podążyli w stronę
napisu. Między nimi panowała cisza. Odpowiadało to obojgu. Hermiona nie ufała
Ślizgonowi. Wiedziała, że wykorzystał Harry’ego. Nie miała żadnych wątpliwości.
Malfoy odznaczał się inteligencją i podstępem. Aczkolwiek nie mogła uwierzyć w
to, że udało mu się omamić jej przyjaciela. W końcu znana wszystkim ciekawość zwyciężyła.
- Jak to zrobiłeś? –
zapytała, a widząc pytające spojrzenie chłopaka, dodała. – Jak udało ci się
oszukać Harry’ego? Przecież on nigdy nie zeznawałby na twoją korzyść. A nie
wierzę, że wziął od ciebie jakiekolwiek pieniądze.
Blondyn westchnął.
- Ty zawsze musisz
wszystko wiedzieć? Akurat tutaj Granger to nie twój interes. Potter nie brał
ode mnie żadnych pieniędzy. Po prostu się zakochał. Wiele razy powtarzałem mu,
że nie ma szans – tutaj chłopak teatralnie wywrócił oczami. - Biedaczek nie
chciał, aby obiekt jego westchnień wylądował w Azkabanie. Nie mógłby wtedy mnie
podziwiać – odpowiedział blondyn niezbyt przyjemnym tonem.
Hermiona wzięła
głęboki wdech. Jak on jej działał na nerwy. Zresztą mogła się spodziewać, że
nic jej nie powie. Zawsze jednak warto było próbować.
Znów zapadła cisza.
Musieli przejść jeszcze około pół kilometra, aby znaleźć się w zamku.
Dziewczynka, którą znaleźli, wciąż wtulona była w chłopaka. Przez całą drogę
dziękowała im za ocalenie. Znów się odezwała, tym razem w innym celu.
- Draco… Miona… -
połączenie tych imion brzmiało dziwnie. - Coś na nas patrzy. I to nie jedno
coś. Za nami coś się porusza. One nas otaczają.
Obrócili się niemal
natychmiast. Jasnowłosy postawił Kate.
- Znowu to coś –
jęknęła Gryfonka.
- Co to do cholery
jest ,Granger?!
- Malfoy, ja nie
wiem…
- No jasne. Musisz
sobie żartować. Pierwszy raz twoja wiedza może na coś się przydać, to nie…
Wszystkowiedząca Granger, jednak nie wie wszystkiego… – ironicznie mówił
blondyn.
- Jak szanowny pan
arystokrata widzi, mamy na głowie inne problemy, więc mógłby się zamknąć –
odpyskowała Gryfonka.
- Mionka… Co to znaczy „znowu”?
- Już je dzisiaj
widziałam. Pojawiają się, kiedy jest najciemniej. Boją się światła, z tego co
zdążyłam zaobserwować.
- Świetnie. Lumos! –
chłopak rzucił zaklęcie.
W tym samym momencie
w jego stronę wyleciał pocisk. Błękitna, mała błyskawica trafiła w rękę
trzymającą magiczny patyk.
- Cholerna jasna! –
krzyknął, chwytając swoją rękę.
- Malfoy, jesteś
cały?! – podbiegła do niego Hermiona.
- Ja tak, ale nie
wiem, gdzie jest moja różdżka.
- Nieważne. Musimy
uciekać…
- Granger, twoja
błyskotliwość mnie zachwyca – przewrócił oczami
- To chyba nie czas
na kłótnie – powiedziała słabo blondynka, widząc zbliżające się czerwone
punkty.
Stworzenia obrośnięte
czarnym futrem zbliżały się do uczniów. Krwiste oczy były pełne nienawiści.
Podchodziły do nich spokojnie na czterech łapach. Z nozdrzy wydobywał się
szarawy dym. Draco oszacował, że muszą być mniej więcej wielkości dorosłego
owczarka niemieckiego. Ogromne uszy najprawdopodobniej pomagały usłyszeć ofiarę
z odległości kilku kilometrów. Jeden z niech otworzył paszczę ukazując szereg ostrych
białych kłów. We wnętrzu zaiskrzyło coś.
- PADNIJ! – wrzasnął
Draco w momencie, w którym istota wypuściła kolejny pocisk. – Dawaj różdżkę
Granger!
- Chyba żartujesz…
- Dawaj i nie
marudź! – po otrzymaniu różdżki dodał. – Musimy udać się w tamtym kierunku –
wskazał palcem. –Ja będę nas osłaniał. Bez względu na wszystko macie biec.
Jasne?
- Ale Draco… -
zaczęła jedenastolatka.
- Żadnego ale. Na
mój znak… JUŻ! – ryknął.
Wszyscy wstali i
pognali przed siebie. Niestety, stwory ,na znak Draco wypuściły wiązkę swoich
pocisków.
- PROTEGO! – tarcza
na szczęście zadziała.
Po minucie biegu
Hermiona zauważyła koniec lasu.
- Draco, tam!
Nawet nie
zorientowali się, że wypowiedziała jego imię. Liczyło się tylko to, że byli
coraz bliżej. Malfoy na zmianę rzucał zaklęcia. Jak nie Lumos, to czar tarczy. Kilka
metrów przed wyjściem Hermiona potknęła się.
- Wstawaj Granger!
- Nie mogę – jęknęła.
– Ten korzeń. Moja noga utknęła…
Blondyn zaklął pod
nosem i schylił się, aby pomóc Gryfonce uwolnić stopę. Chwila nieuwagi
wystarczyła, aby stwory wykorzystały sytuację. Chłopaka trafiła błyskawica.
Padł na ziemię. Zostali otoczeni…
***
No to mamy rozdział 5 ;) Chciałabym Wam wszystkim podziękować za 1000 wyświetleń. Nawet nie wiecie, ile radości to przynosi xD Z tej okazji macie więcej o Draco :D Długo się męczyłam z napisaniem, dlatego mam nadzieję, że się spodoba :)
Teraz wyjeżdżam na tydzień, więc nic nie zamieszczę :/
Do zobaczenia!
PS Dziękuję za komentarze <3
Bardzo fajny rozdział :D Ciekawe jak wydostaną się z tej sytuacji. Może Ginny, Blaise i nauczyciel im pomogą? Właśnie, wydaje mi się, że Adam nie mówił prawdy.
OdpowiedzUsuńMiłego wyjazdu!
Czekam na więcej,
Mrs Black
PS Zapraszam: scorose-weird-story.blogspot.com
Ah ten Adam :D
UsuńDziękuje, był udany <3
Zajrzę ;)
zaintrygowałaś mnie tą akcją.:D
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na kolejny
Cieszę się, że się podoba :D
UsuńWitaj :)
OdpowiedzUsuńOstatnio mam manie opowiadań Dramione i trafiłam do ciebie.
Niektóre z tych co czytałam były naprawdę... beznadziejne, ale twoje mi sie spodobało.
Podoba mi się to jak pokazałaś nam bohaterów. Hermiona trochę się zmieniła ale nie bardzo. Dalej najważniejsze są dla niej książki, ale zaczęła też dbać o siebie.
Mm... ciekawi mnie ten chłopak co był na początku. Czy oni się jeszcze spotkają?
Dodałaś postać, w której jest zakochany Harry. Wydaje się fajna.
Wydaje mi się że ten nowy nauczyciel to coś kręci.
Ach no i Draco. Mm... Czy naprawdę się zmienił? I jak przekonał Harrego żeby mu pomógł...? Zaintrygowałaś mnie.
Ciekawa jestem czy uda im się uciec...
Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział :)
Pozdrawiam
Marzycielka <3
Ps. zapraszam do siebie : http://unfulfilled-dreams-of-a-fallen-angel.blogspot.com/
Dziękuję :D
UsuńStarałam się, aby Hermiona zbytnio się nie zmieniała, bo bardzo cenię tę bohaterkę za jej zamiłowanie do książek ^^
Zobaczymy, co będzie z Ianem :D
Na bloga na pewno zerknę :d
Hej! Otrzymujesz nominację do Libster Award.
OdpowiedzUsuńWięcej informacji u mnie na: http://nowa-w-hogwarcie.blogspot.com/
~ Gabriela
O rany, dziękuję *o*
UsuńSuper, to opowiadanie na prawdę wciąga :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :D