niedziela, 20 lipca 2014

Rozdział 5 "Chwila nieuwagi wystarczyła, aby stwory wykorzystały sytuację..."

Rozdział 5
Gryfonka i Ślizgon szli ramię w ramię z wyciągniętymi różdżkami. Mimo że znajdowali się na terenie Hogwartu, wcale nie czuli się bezpiecznie. Zakazany Las każdego przyprawiał o dreszcze. Oboje się bali. Chłopak starał się tego nie okazywać. Chciał, żeby chociaż jego towarzyszka nie była tak przerażona. Trzymali się blisko siebie. Zewsząd słyszeli dziwne odgłosy, pohukiwanie sów, galop centaurów… Chociaż od tych czworonożnych istot woleli trzymać się z daleka.
-  Weasley, kiedy wysłaliśmy patronusa? – zapytał ciemnowłosy chłopak.
- Jakieś 5 minut temu – odpowiedziała mu dziewczyna.
- Powinni już go mieć – odezwał się Blaise, przeczesując palcami włosy. Ginny nie wiedziała, który to już raz, poprawia fryzurę. Ślizogn najwyraźniej w ten sposób okazywał zmartwienie.
- Powinni… - powiedziała po chwili namysłu.
Kilka sekund później ciemność przerwały czerwone fajerwerki, układające się w napis „Hogwart – tutaj”. Uczniowie spojrzeli na siebie, a następnie ruszyli w tamtym kierunku bez słowa. Nareszcie pojawiła się nadzieja. Las wszędzie wyglądał identycznie. Mogli przejść 300 metrów, a otoczenie nie zmieniało się. Szli jak najszybciej, chcąc znaleźć się już w zamku. Nagle wprost na nich wbiegło stado pół ludzi pół koni.
- Za mną Weasley – Blaise nerwowo wyszeptał do ucha dziewczyny.
Chwycił ją za nadgarstek i pociągnął za najbliższe drzewo o ogromnym konarze.
- To boli Zabini. Puszczaj – jęknęła Ginny, gdy chłopak nie zwalniał uścisku.
- Siedź cicho. Chyba nie chcesz, żeby nas usłyszeli – warknął Ślizgon.
-Chyba wam coś nie wyszło– oboje zamarli. – Wyłazić! – krzyknął nieznajomy.
Miał głęboki, niski głos. Ginny wielkimi brązowymi oczami popatrzyła na chłopaka.
- Nie zamierzam na was marnować czasu. Dalej, albo sam was wyciągnę, a to na pewno nie będzie przyjemne.
Wstali i wyszli z kryjówki. Przed nimi stało około tuzina magicznych stworzeń. Każde z nich trzymało w ręce jakąś broń. Miecze, łuki, liny wyglądały niesamowicie. Wszystko mieniło się srebrną poświatą. Na pierwszy rzut oko widać, że istoty pochodzą z jednego rodu. Z tyłu wszyscy posiadali brunatne, lśniące futro i długi, czarny ogon, zaś ich tors był umięśniony. Długie włosy, które również były hebanowe, zostały związane luźno w kucyk.
- No, no. Kogo my tu mamy. Oh, no tak panna Weasley i pan Zabini. Nieładnie tak kręcić się tutaj. Uczniowie nie mają wstępu do lasu.
- My tutaj tylko przelotnie, McGonagall nas wysłała . Właśnie wracaliśmy do szkoły – odezwał się Ślizgon, licząc na to, że stworzenia szybko dadzą i spokój.
Odpowiedział mu gorzki, gardłowy śmiech.
- Chyba sobie kpisz, chłopcze  – wysyczał centaur stojący na przedzie. –Śmiem wątpić, że dyrektor wysłała was tutaj samych. Zawarliśmy umowę, że po godzinie dwunastej nikt nie zapuści się na nasze terytorium. A jednak tu jesteście. Młodzi, słabi, głupi… Macie mnie za idiotę?! To jasne, że chcieliście się ukryć. Przecież jakiekolwiek relacje – mówiąc to, znacząco uniósł brwi  – między uczniami z domu Węża i Lwa są powszechnie nietolerowane.
- To nie tak! – krzyknęła zarumieniona Ginny, po czym zagryzła wargę.
- Oczywiście – przewrócił oczami. - To nigdy nie jest „tak”. Zresztą teraz to nie ma znaczenia. Nawet lepiej, że was znaleźliśmy. Herald już od dawna miał ochotę na ludzkie mięso. Ja zresztą też nie pogardzę. Związać ich.
- Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł – zza drzew wyłonił się nauczyciel od opieki nad magicznymi stworzeniami.
- Oh Adamie! Jak miło cię znów widzieć. Co masz na myśli? Przecież sam powiedziałeś….
- Nie ma to najmniejszego znaczenia. Ile razy wam powtarzałem? Uczniów nie wolno zjadać. Rozejść się – mówiąc to, patrzył przywódcy stada prosto w oczy.
- Rozliczymy się później… - powiedział lider, również patrzący hardo w oczy nauczyciela.
Po tez wymianie istoty odbiegły. Ginny spojrzała na nauczyciela wielkimi oczyma.
- Co on miał na myśli? Co pan mówił? Od kiedy centaury żywią się ludzkim mięsem?
Po chwili milczenia profesor Weast odezwał się.
- Spokojnie. Powiedziałem mu, że powinni żywić się tym, co upolują poza jednorożcami. Oczywiście nie sądziłem, że kiedykolwiek znajdą kogoś z Hogwartu. No i nie miałem na myśli ludzi. Ostatnio brakuje tutaj zwierzyny. Tak po prostu znika. Wszyscy martwią się tym faktem. Magiczne stworzenia zaczynają głodować. Jedzą, co tylko wpadnie im w ręce. Coś złego się dzieje, a my nie mamy pojęcia co.
Adam pogrążył się w myślach, a uczniowie spojrzeli na siebie. Koniecznie będą musieli podzielić się nowo zdobytymi informacjami z przyjaciółmi.
- Profesorze może już wracać? – zapytała Ginny z nadzieją w głosie.
- Tak, oczywiście, chodźcie za mną.
***
Ulga jaką poczuli w chwili, gdy zobaczyli sztuczne ognie, była ogromna. Bez słowa podążyli w stronę napisu. Między nimi panowała cisza. Odpowiadało to obojgu. Hermiona nie ufała Ślizgonowi. Wiedziała, że wykorzystał Harry’ego. Nie miała żadnych wątpliwości. Malfoy odznaczał się inteligencją i podstępem. Aczkolwiek nie mogła uwierzyć w to, że udało mu się omamić jej przyjaciela. W końcu znana wszystkim ciekawość zwyciężyła.
- Jak to zrobiłeś? – zapytała, a widząc pytające spojrzenie chłopaka, dodała. – Jak udało ci się oszukać Harry’ego? Przecież on nigdy nie zeznawałby na twoją korzyść. A nie wierzę, że wziął od ciebie jakiekolwiek pieniądze.
Blondyn westchnął.
- Ty zawsze musisz wszystko wiedzieć? Akurat tutaj Granger to nie twój interes. Potter nie brał ode mnie żadnych pieniędzy. Po prostu się zakochał. Wiele razy powtarzałem mu, że nie ma szans – tutaj chłopak teatralnie wywrócił oczami. - Biedaczek nie chciał, aby obiekt jego westchnień wylądował w Azkabanie. Nie mógłby wtedy mnie podziwiać – odpowiedział blondyn niezbyt przyjemnym tonem.
Hermiona wzięła głęboki wdech. Jak on jej działał na nerwy. Zresztą mogła się spodziewać, że nic jej nie powie. Zawsze jednak warto było próbować.
Znów zapadła cisza. Musieli przejść jeszcze około pół kilometra, aby znaleźć się w zamku. Dziewczynka, którą znaleźli, wciąż wtulona była w chłopaka. Przez całą drogę dziękowała im za ocalenie. Znów się odezwała, tym razem w innym celu.
- Draco… Miona… - połączenie tych imion brzmiało dziwnie. - Coś na nas patrzy. I to nie jedno coś. Za nami coś się porusza. One nas otaczają.
Obrócili się niemal natychmiast. Jasnowłosy postawił Kate.
- Znowu to coś – jęknęła Gryfonka.
- Co to do cholery jest ,Granger?!
- Malfoy, ja nie wiem…
- No jasne. Musisz sobie żartować. Pierwszy raz twoja wiedza może na coś się przydać, to nie… Wszystkowiedząca Granger, jednak nie wie wszystkiego… – ironicznie mówił blondyn.
- Jak szanowny pan arystokrata widzi, mamy na głowie inne problemy, więc mógłby się zamknąć – odpyskowała Gryfonka.
- Mionka…  Co to znaczy „znowu”?
- Już je dzisiaj widziałam. Pojawiają się, kiedy jest najciemniej. Boją się światła, z tego co zdążyłam zaobserwować.
- Świetnie. Lumos! – chłopak rzucił zaklęcie.
W tym samym momencie w jego stronę wyleciał pocisk. Błękitna, mała błyskawica trafiła w rękę trzymającą magiczny patyk.
- Cholerna jasna! – krzyknął, chwytając swoją rękę.
- Malfoy, jesteś cały?! – podbiegła do niego Hermiona.
- Ja tak, ale nie wiem, gdzie jest moja różdżka.
- Nieważne. Musimy uciekać…
- Granger, twoja błyskotliwość mnie zachwyca – przewrócił oczami
- To chyba nie czas na kłótnie – powiedziała słabo blondynka, widząc zbliżające się czerwone punkty.
Stworzenia obrośnięte czarnym futrem zbliżały się do uczniów. Krwiste oczy były pełne nienawiści. Podchodziły do nich spokojnie na czterech łapach. Z nozdrzy wydobywał się szarawy dym. Draco oszacował, że muszą być mniej więcej wielkości dorosłego owczarka niemieckiego. Ogromne uszy najprawdopodobniej pomagały usłyszeć ofiarę z odległości kilku kilometrów. Jeden z niech otworzył paszczę ukazując szereg ostrych białych kłów.  We wnętrzu zaiskrzyło coś.
- PADNIJ! – wrzasnął Draco w momencie, w którym istota wypuściła kolejny pocisk. – Dawaj różdżkę Granger!
- Chyba żartujesz…
- Dawaj i nie marudź! – po otrzymaniu różdżki dodał. – Musimy udać się w tamtym kierunku – wskazał palcem. –Ja będę nas osłaniał. Bez względu na wszystko macie biec. Jasne?
- Ale Draco… - zaczęła jedenastolatka.
- Żadnego ale. Na mój znak… JUŻ! – ryknął.
Wszyscy wstali i pognali przed siebie. Niestety, stwory ,na znak Draco wypuściły wiązkę swoich pocisków.
- PROTEGO! – tarcza na szczęście zadziała.
Po minucie biegu Hermiona zauważyła koniec lasu.
- Draco, tam!
Nawet nie zorientowali się, że wypowiedziała jego imię. Liczyło się tylko to, że byli coraz bliżej. Malfoy na zmianę rzucał zaklęcia. Jak nie Lumos, to czar tarczy. Kilka metrów przed wyjściem Hermiona potknęła się.
- Wstawaj Granger!
- Nie mogę – jęknęła. – Ten korzeń. Moja noga utknęła…

Blondyn zaklął pod nosem i schylił się, aby pomóc Gryfonce uwolnić stopę. Chwila nieuwagi wystarczyła, aby stwory wykorzystały sytuację. Chłopaka trafiła błyskawica. Padł na ziemię. Zostali otoczeni…

***

No to mamy rozdział 5 ;) Chciałabym Wam wszystkim podziękować za 1000 wyświetleń. Nawet nie wiecie, ile radości to przynosi xD Z tej okazji macie więcej o Draco :D Długo się męczyłam z napisaniem, dlatego mam nadzieję, że się spodoba :)
Teraz wyjeżdżam na tydzień, więc nic nie zamieszczę :/ 
Do zobaczenia!
PS Dziękuję za komentarze <3

9 komentarzy:

  1. Bardzo fajny rozdział :D Ciekawe jak wydostaną się z tej sytuacji. Może Ginny, Blaise i nauczyciel im pomogą? Właśnie, wydaje mi się, że Adam nie mówił prawdy.
    Miłego wyjazdu!
    Czekam na więcej,
    Mrs Black
    PS Zapraszam: scorose-weird-story.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ah ten Adam :D
      Dziękuje, był udany <3
      Zajrzę ;)

      Usuń
  2. zaintrygowałaś mnie tą akcją.:D
    Z niecierpliwością czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj :)
    Ostatnio mam manie opowiadań Dramione i trafiłam do ciebie.
    Niektóre z tych co czytałam były naprawdę... beznadziejne, ale twoje mi sie spodobało.
    Podoba mi się to jak pokazałaś nam bohaterów. Hermiona trochę się zmieniła ale nie bardzo. Dalej najważniejsze są dla niej książki, ale zaczęła też dbać o siebie.
    Mm... ciekawi mnie ten chłopak co był na początku. Czy oni się jeszcze spotkają?
    Dodałaś postać, w której jest zakochany Harry. Wydaje się fajna.
    Wydaje mi się że ten nowy nauczyciel to coś kręci.
    Ach no i Draco. Mm... Czy naprawdę się zmienił? I jak przekonał Harrego żeby mu pomógł...? Zaintrygowałaś mnie.
    Ciekawa jestem czy uda im się uciec...
    Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział :)
    Pozdrawiam
    Marzycielka <3

    Ps. zapraszam do siebie : http://unfulfilled-dreams-of-a-fallen-angel.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :D
      Starałam się, aby Hermiona zbytnio się nie zmieniała, bo bardzo cenię tę bohaterkę za jej zamiłowanie do książek ^^
      Zobaczymy, co będzie z Ianem :D
      Na bloga na pewno zerknę :d

      Usuń
  4. Hej! Otrzymujesz nominację do Libster Award.
    Więcej informacji u mnie na: http://nowa-w-hogwarcie.blogspot.com/
    ~ Gabriela

    OdpowiedzUsuń
  5. Super, to opowiadanie na prawdę wciąga :D
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń